Adam Clayton, basista zespołu, przypomina, że kiedy w połowie lat 80. powstawał album, Irlandczycy byli na rynku uważani za muzycznych odmieńców. Grali gitarowego rocka. Tymczasem na świecie królowało new romantic i takie zespoły jak Flock of Seagulls.
[wyimek]Zamów kolekcję na: [link=http://www.rp.pl/e-sklep]www.rp.pl/e-sklep[/link] [/i][/wyimek]
Wystarczy zobaczyć muzyków podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. Wyglądali jak irlandzcy emigranci, którzy kolonizowali Dziki Zachód. Nosili kapelusze, proste bawełniane i lniane bluzy, koraliki, włosy spięte w kitkę.
Czarno-białe obrazy teledysku "I Still Haven't Found What I'm Looking for" pokazują, jak U2 idzie z chrześcijańską nowiną ulicami Las Vegas – tej jaskini hazardu i prostytucji. Była to czytelna demonstracja: Bono chciał się zaprezentować w roli kaznodziei rocka.
Zazwyczaj kompozycje U2 powstawały w czasie improwizacji w studiu. Tym razem Bono i The Edge byli lepiej przygotowani. Gitarzysta przyniósł na sesję gotowe motywy zarejestrowane na amatorskim kasetach magnetofonowych. Zachował je do dziś!