Jej występ z udziałem The Partyka Brass Quintet i basisty Steve’a Swallowa był prawdziwie świątecznym finałem tegorocznej edycji Ery Jazzu, i to na najwyższym poziomie. Carla Bley to obok Marii Schneider najwybitniejsza aranżerka współczesnego jazzu. Melodie, w których znamy każda nutę – i to od dziecka – rozpisała na orkiestrę misternie i oryginalnie.
Kwintet instrumentów dętych blaszanych pomógł uzyskać brzmienie jednoznacznie kojarzone z Bożym Narodzeniem. Muzycy musieli biegle czytać aranżacje tak zawiłe, jak misternie plecione koronki.
Warszawski koncert rozpoczął The Partyka Brass Quintet tematem „O Tannenbaum” i zrobił to z takim przekonaniem, że można się było rozglądać za choinką i prezentami. – Tę kolędę wszyscy znają jako „Silent Night”, ale w mojej aranżacji postanowiłam dać tytuł „Silent Night and Day” – powiedziała Carla Bley. Dzięki jazzowym improwizacjom fortepianu i gitary basowej prosta melodia zyskała rozbudowaną, poważną formę. Bley napisała również dwie własne kompozycje: ekspresyjną o przekornym tytule „Hell’s Bells” i nastrojową „Jesus Maria”, w której zadziwiająco trafnie uchwyciła radość i troskę wynikającą z narodzin Dzieciątka Jezus.
To nie był zwykły wieczór jazzowych kolęd. Carla Bley zaciekawiła słuchaczy brzmieniem instrumentów dętych kontrastującym z łagodnymi akordami jej fortepianu i melodyjnymi figurami gitary basowej. Była łagodność i ekspresja, zaduma i radość.