Przed nami piąta edycja Francophonic Festival. Patrząc z perspektywy czasu, jaka jest idea tego festiwalu?
Liza Sherzai:
Poprzez nasz festiwal chcemy pokazać, że Frankofonia to nie monolit, tylko złożona bryła, która swoją różnorodnością odbija mozaikę kulturową krajów francuskojęzycznych. Historycznie, Frankofonia to przecież nie tylko kraje afrykańskie, ale też arabskie, to Antyle, Kanada, Szwajcaria czy Belgia. Program festiwalu, pomimo różnorodności stylistycznej, jest spójny. Mogliśmy oczywiście skoncentrować się tylko na tym najmodniejszym nurcie muzyki „French Touch". Dziś taki rodzaj muzyki jest najłatwiejszy do wypromowania. Ale postawiliśmy na kulturowy tygiel, wielonarodowość.
Czy gwiazdą takiej właśnie muzyki jest zaproszona przez was w tym roku Melissa Laveaux?
Dokładnie. To Kanadyjka pochodzenia haitańskiego, która śpiewa po francusku, angielsku i kreolsku, jest ponad podziałami i sztucznymi kategoriami Wschód – Zachód. Kolejnym takim artystą jest Feloche, który dziś przypomina nam muzykę z okolic amerykańskiej Luizjany, czyli cajun i miesza ją z wschodnioeuropejskim brzmieniem. Cajun to też dialekt, który jest mieszkanką kreolskiego z francuskim. Grana na akordeon, skrzypce i mandolinę, to bardzo tęskna, rytmiczna muzyka, zwana bluesem bagien. Feloche zrobił dla cajun to, co Gotan Project dla tanga, czyli unowocześnił tę ponad dwustuletnią formę muzyczną.