Nim podbiła świat, dwa polskie miasta okazały się ważne w jej życiu. Pierwszym z nich był Toruń, w którym Stefania Toczyska rozpoczęła edukację w szkole muzycznej i poznała przyszłego męża. To za nim pojechała potem do Gdańska, bo on tam dostał pracę. Sama nie przypuszczała zaś, że zostanie przyjęta z ogromną troskliwością.
Studiowała na Wydziale Wokalnym gdańskiej Wyższej Szkoły Muzycznej u profesor Barbary Iglikowskiej. Jeszcze przed dyplomem wzięła udział w międzynarodowym konkursie w Tuluzie, gdzie zdobyła II nagrodę. Gdańsk to docenił i zorganizował jej recital, po którym recenzent „Dziennika Bałtyckiego" napisał: „Toczyska, obdarzona pięknym głosem i wrodzoną, naturalną łatwością śpiewania, ma w sobie sporo uroku osobistego i jest już dziś artystką, która stoi o krok od kariery".
Ta trzecia w obsadzie
Studia ukończyła z wyróżnieniem w czerwcu 1972 r. Osiem miesięcy później wystąpiła w premierze „Carmen" Bizeta w Operze Bałtyckiej jako tytułowa bohaterka i gwiazda wieczoru. „Rewelacją był dla mnie debiut sceniczny Stefanii Toczyskiej" – napisała po przedstawieniu Wanda Obniska, która była wówczas muzyczną wyrocznią Trójmiasta.
W ówczesnej Polsce tak błyskawiczny debiut był ewenementem. Stefania Toczyska zawdzięcza swój sukces dwóm osobom: szefowi muzycznemu Opery Bałtyckiej Zbigniewowi Chwedczukowi oraz Danucie Baduszkowej, która wystawiła tę „Carmen", choć nie od razu sławna reżyserka dostrzegła i doceniła młodziutką śpiewaczkę.
Stefania Toczyska była przewidziana do tzw. trzeciej obsady, przez pierwsze tygodnie siedziała więc w kącie, podpatrując obie bardziej doświadczone wybranki do roli Carmen. Przyszedł jednak dzień, gdy one nie mogły wziąć udziału w próbie. Baduszkowa powiedziała więc zrezygnowana: „Niechaj ta trzecia przyjdzie do sceny z kartami". – Po tej arii stało się coś niezwykłego, nie tylko dla mnie – wspominała po latach Toczyska. – Danuta Baduszkowa powiedziała oficjalnie i głośno, że jestem właśnie taką Carmen, której ona szukała w życiu.