Psycholog i psychoterapeuta to nie to samo?
Zdecydowanie nie. Obecnie kwestie te są jasno rozróżnione przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Magister psychologii wykonuje świadczenia psychologiczne, do których należą m.in. diagnoza, poradnictwo czy pomoc psychologiczna. Do zadań psychologa należy również interwencja kryzysowa. Są to formy wsparcia o innym charakterze niż psychoterapia, często bardziej doraźne, np. dla osób, które nie korzystają z psychoterapii, ale potrzebują innej formy pomocy. Tego rodzaju świadczenia mogą realizować magistrowie psychologii oraz specjaliści – psycholodzy kliniczni. Natomiast sesje psychoterapii może prowadzić wyłącznie osoba, która ukończyła co najmniej drugi rok szkolenia podyplomowego przygotowującego do uzyskania certyfikatu psychoterapeuty. Szkolenie to obejmuje kilka ściśle określonych elementów.
Powiedziała pani o tym, jakie rozróżnienie stosuje NFZ, jednak w języku potocznym mówi się: „idź do psychologa”, nawet jeśli chodzi tu o psychoterapeutę. To czym to się różni tak po ludzku?
Psychoterapeuta to musi być człowiek po odpowiednim szkoleniu, który podlega superwizji i jest w terapii własnej, czyli człowiek, który jest przygotowany do prowadzenia głębokiego procesu terapeutycznego. Jeżeli trafia do niego osoba potrzebująca i otworzą się jej głębokie trudności, psychoterapeuta powinien dysponować narzędziami umożliwiającymi ich diagnozowanie psychoterapeutyczne. Jest to odmienna forma rozpoznania od tej psychologicznej czy psychiatrycznej. Musi potrafić konceptualizować sytuację, określać głębokość zaburzenia, dobierać odpowiednie metody pracy, a przede wszystkim musi mieć zdolności emocjonalne i teoretyczne oraz umiejętności, żeby przepracowywać te stany.
Dyplom psychologii tego nie zapewnia?
Nie, ponieważ psycholog uczy się przede wszystkim diagnozy i teorii. Na przykład potrafi rozpoznać i opisać psychopatologię, natomiast żaden psycholog nie uczy się narzędzi terapeutycznych. Na studiach psychologicznych można zdobyć kompetencje związane z prowadzeniem treningów, czy rozpoznawaniem i opisywaniem zjawisk psychologicznych. Jednak studenci nie prowadzą pacjentów pod opieką superwizora i nie przechodzą własnej terapii. A to właśnie stanowi podstawowe narzędzie terapeuty – jeśli pacjent wywołuje w terapeucie silne emocje, to ten musi potrafić odróżnić, co pochodzi od pacjenta, a co jest jego własnym doświadczeniem i odpowiednio to przepracować. Ta praca wymaga też umiejętności wytrzymywania dużego napięcia emocjonalnego w długim kontakcie terapeutycznym, często wieloletnim. Dotyczy to zwłaszcza pracy z pacjentami głęboko zaburzonymi, np. z osobowością borderline. Tacy pacjenci bardzo silnie uruchamiają reakcje przeniesieniowe nie tylko u pojedynczego terapeuty, lecz także w całych zespołach terapeutycznych.
Na etapie studiów nie weryfikuje się też osobowości przyszłych terapeutów, bo młodzi ludzie zwyczajnie nie są jeszcze dostatecznie ukształtowani emocjonalnie, żeby było to możliwe. Dlatego właściwe przygotowanie odbywa się dopiero w ramach szkolenia podyplomowego. Zaczyna się je zazwyczaj po 25. roku życia, a pierwsze doświadczenia w pracy z pacjentem zdobywa się przed trzydziestką. Samodzielne uprawnienia do prowadzenia psychoterapii uzyskuje się dopiero później, najczęściej po trzydziestce, a często nawet w wieku średnim.