Zapowiadał pan, że w tym roku szykuje pan festiwal kontrastów. Udało się ten pomysł zrealizować?
Konrad Mielnik:
Nie do końca, jak to zresztą zazwyczaj bywa. Mniej będzie, niż planowaliśmy, muzyki współczesnej, która miała być mocno skontrastowana z muzyką dawną graną na instrumentach z epoki. Atrakcyjnym zderzeniem będzie natomiast wieczór z utworami Vivaldiego i Piazzoli. A w całym programie wielkie formy oratoryjno-kantatowe sąsiadują z recitalami i muzyką kameralną. Nie twierdzę zatem, że będzie to festiwal kontrastów, mam nadzieję, że publiczność uzna, iż proponujemy jej różnorodny program.
A długo musiał pan namawiać Stefanię Toczyską, by została artystką rezydentem tegorocznej edycji?
Znamy się od dawna, zgodziła się więc od razu, ale jest osobą bardzo zajętą i musiały minąć dwa lata, nim w swoim terminarzu znalazła miejsce dla naszego festiwalu. W 2009 roku Stefania Toczyska miała premierę w Paryżu, teraz w Gdańsku będzie w przerwie swej pracy w Monachium.