Wybitni jazzmani zmarli w 2011 r.

W listopadzie i grudniu odeszło dwóch wybitnych przedstawicieli free-jazzu: perkusista Paul Motian (22.11) i saksofonista Sam Rivers (26.12). W lutym pożegnaliśmy trębacza Andrzeja Przybielskiego - barwną postać polskiej sceny.

Publikacja: 29.12.2011 19:10

Trębacz Andrzej Przybielski

Trębacz Andrzej Przybielski

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

 

Odchodzi pokolenie poszukujące w jazzie nowych form ekspresji, muzycy kreatywni i bezkompromisowi. Żaden z nich nie stał się sławny, cenili ich przede wszystkim inni muzycy i wąskie grono fanów. Paul Motian zostawił najbogatszą dyskografię, miał szczęście do dobrych wytwórni, nagrywał ze znaczącymi muzykami, ostatnio dla wytwórni ECM Records.

W przychylnych dla free-jazzu latach 60. Sam Rivers pozostawał pod skrzydłami Blue Note'u. Na trasę koncertową po Japonii zaprosił go Miles Davis. Jeden z występów został udokumentowany na płycie „Miles in Tokyo" z 1964 r. Rivers był jednak dla Davisa zbyt free-jazzowy. Prawdopodobnie zanadto skupiał uwagę wymagających słuchaczy, bardziej niż sam lider. Wkrótce zastąpił go Wayne Shorter.

W latach 70. Rivers prowadził razem z żoną słynny nowojorski loft Studio Rivbea otwarty dla wszystkich muzyków i słuchaczy. Nagrał wówczas kilka znaczących albumów dla prestiżowego wydawcy Impulse! Records.

Do Polski przyjechał pierwszy raz dopiero w 2000 r. na festiwal Warsaw Summer Jazz Days. Ponownie wystąpił rok później w cyklu koncertów „Mariusz Adamiak przedstawia" w klubie ARCO. Żartował wówczas, że pierwszy raz występuje w kręgielni. Oba koncerty zagrał ze swoim triem.

Najsłynniejsza jego kompozycja nosi tytuł „Beatrice" i pochodzi z pierwszej płyty „Fuchsia Swing Song" wydanej przez Blue Note w 1964 r. Był mistrzem rozbudowanych, ekspresyjnych improwizacji odchodzących daleko od tematu.

Gęsta, niekonwencjonalna gra perkusisty Paula Motiana nieustannie znajduje wielu naśladowców. Swą karierę zaczął w zespole pianisty Theloniousa Monka, ale sławę dobył u boku Billa Evansa. Nagrał z nim jeden z najważniejszych albumów w historii jazzu „Sunday At The Village Vanguard". Był podporą formacji innych znaczących pianistów: Paula Bleya i Keitha Jarretta. Sam odkrył wiele młodych talentów: saksofonistów Joe Lovano i Chrisa Pottera, gitarzystę Billa Frisella. Do ostatnich dni życia pozostał aktywny. Przyjmował zaproszenia do udziału w sesjach zarówno utytułowanych i mało znanych muzyków. Tylko w tym roku ukazały się albumy: „Live At Birdland" z Lee Konitzem, Bradem Mehldauem i Charlie Hadenem, „Consort In Motion" Samuela Blasera, „Comment" Augusto Piroddy z udziałem Gary'ego Peacocka, „Futher Explorations" z Chickiem Coreą i Eddiem Gomezem oraz saksofonisty Billa McHenry'ego „Ghosts of the Sun". Warto zwrócić uwagę na albumy Motiana wydane przez wytwórnię ECM m. in. „Lost In A Dream".

Trębacz Andrzej Przybielski zaczął swą przygodę z jazzem od zwycięstwa w konkursie festiwalu Jazz nad Odrą '68 z grupą Trio Gdańsk. Miał opinię muzyka awangardowego. Współpracował z Helmutem Nadolskim, Andrzejem Kurylewiczem, Czesławem Niemenem i Tomaszem Stańką. W 1990 r. założył Asocjację Andrzeja Przybielskiego, grupę, z którą wykonywał własne kompozycje. Był ulubionym trębaczem młodych muzyków z nurtu yassowego, a także głównym głosem formacji Free Cooperation.

Ostatnie nagranie Andrzeja Przybielskiego znajdziemy na płycie „De Profundis" zarejestrowanej z braćmi Oleś: kontrabasistą Marcinem i perkusistą Bartłomiejem podczas występu w Art Cafe Węgliszek w Bydgoszczy. Znajdziemy tu także wzruszające wspomnienia braci.

- Był muzykiem wielkiej wrażliwości, dysponował jednym z najpiękniejszych brzmień trąbki na świecie, dzięki czemu był rozpoznawalny po jednym dźwięku. To jest cechą jedynie największych artystów - pisze Bartłomiej Brat Oleś.

- Był mistrzem muzycznej i słownej puenty, która wprawiała w konfuzję i dobry nastrój jednocześnie, a to sprawiało, że przebywanie w jego towarzystwie zawsze było zaskakujące i wzbogacające - dodaje Marcin Oleś.

Na płycie znalazły się trzy kompozycje Przybielskiego i dwie swobodne improwizacje. Klimat albumu kojarzy się z koncertowymi nagraniami Dona Cherry'ego i innych tuzów free-jazzu.

Odeszli wybitni improwizatorzy o niepowtarzalnym brzmieniu i wielkim dorobku. Warto sięgnąć do ich nagrań.

Marek Dusza

Odchodzi pokolenie poszukujące w jazzie nowych form ekspresji, muzycy kreatywni i bezkompromisowi. Żaden z nich nie stał się sławny, cenili ich przede wszystkim inni muzycy i wąskie grono fanów. Paul Motian zostawił najbogatszą dyskografię, miał szczęście do dobrych wytwórni, nagrywał ze znaczącymi muzykami, ostatnio dla wytwórni ECM Records.

W przychylnych dla free-jazzu latach 60. Sam Rivers pozostawał pod skrzydłami Blue Note'u. Na trasę koncertową po Japonii zaprosił go Miles Davis. Jeden z występów został udokumentowany na płycie „Miles in Tokyo" z 1964 r. Rivers był jednak dla Davisa zbyt free-jazzowy. Prawdopodobnie zanadto skupiał uwagę wymagających słuchaczy, bardziej niż sam lider. Wkrótce zastąpił go Wayne Shorter.

Pozostało 81% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"