Chore żubry na muszce

Stado żubrów w Bieszczadach choruje na gruźlicę. Leśniczy chcą, by zostało odstrzelone. Zgodę musi wydać Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska

Publikacja: 09.07.2012 21:06

O losie chorych zwierząt zdecydują teraz urzędnicy

O losie chorych zwierząt zdecydują teraz urzędnicy

Foto: Fotorzepa, Ada Adam Kardasz

O sprawie pisała już rp.pl

Na terenie trzech bieszczadzkich gmin: Baligrodu, Lutowsik i Komańczy, żyje ok. 300 żubrów, w kilku stadach.

Jedno z nich liczące 25 zwierząt, a bytujące w okolicach górnego Sanu, jest zagrożone gruźlicą.

- Nie ma możliwości leczenia tej choroby w stadach wolno żyjących. Zwierząt nie można też wyłapać, by leczyć, dlatego wystąpiliśmy do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na odstrzał i teraz czekamy na decyzję - mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.

Pismo od leśników dopiero wczoraj dotarło do RDOŚ. - Wniosek jest właśnie rozpatrywany. Decyzja powinna zapaść w ciągu 30 dni - informuje Monika Jakubiak, rzeczniczka GDOŚ.

W ciągu dwóch lat w Bieszczadach na gruźlicę padło 11 zwierząt. Leśnicy z Krosna w tym roku otrzymali dwie zgody na odstrzał siedmiu chorych zwierząt.

Skąd u bieszczadzkich żubrów wzięła się gruźlica? Zdaniem docenta Kajetana Perzanowskiego ze Stacji Badawczej Fauny Karpat, Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Ustrzykach Dolnych „królowie puszczy" mogli się zarazić nią od zwierząt domowych. - Gdy przed laty przywożono żubry na te tereny z różnych stron Polski, były zdrowe. Pierwszy wypadek gruźlicy zanotowaliśmy w latach 90. XX wieku - opowiada docent Perzanowski. Żubry mogły zarazić się albo od zwierząt z terenów popegeerowskich, albo od chorych sztuk z zagranicy.

- Nie wiemy przecież, jak tam chronione są żubry - mówi Perzanowski. Dodaje, że ani gruźlicy, ani innych chorób zakaźnych nie leczy się u dzikich zwierząt. - A po odstrzeleniu zwierzęta trzeba od razu utylizować. Nie wolno pozwolić, by pałeczki choroby przenosiły się dalej - tłumaczy specjalista.

Na szczęście poza Bieszczadami żubry w innych rejonach Polski nie chorują. Najwięcej, bo 480 tych szlachetnych zwierząt żyje w Białowieskim Parku Narodowym. - Gruźlica nigdy nie była u nas diagnozowana. Gdybyśmy stwierdzili zakażenie, tobyśmy się zastanawiali nad leczeniem. Nasz teren jest zupełnie inny niż Bieszczad - tłumaczy Aleksander Bołbot, dyrektor parku.

Ireneusz Lewicki, dyrektor Wolińskiego Parku Narodowego, mówi, że również tam liczące osiem sztuk stado nie choruje. - To hodowla zamknięta, ona się rządzi swoimi prawami. Zwierzęta są pod stałą opieką weterynaryjną. Nie ma możliwości, by któryś z naszych żubrów zaraził się gruźlicą - tłumaczy dyr. Lewicki. Dodaje, że gdyby jednak tak się stało, to w parku są możliwości złapania zarażonego zwierzęcia i podania mu środków farmakologicznych.

Także w rezerwacie Borki na Mazurach, gdzie żyje 85 żubrów, nie stwierdzono chorób zakaźnych. - Nasze zwierzęta są zdrowe i nie ma możliwości, by się zaraziły - usłyszeliśmy od pracowników nadleśnictwa Borki.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"