Reklama
Rozwiń

Melody Gardot zawładnie sercami publiczności w Warszawie i Szczecinie

Najsubtelniejsza z wokalistek, obdarzona niezwykłą wrażliwością i intrygującym głosem Melody Gardot zaśpiewa w Warszawie i Szczecinie – pisze Marek Dusza

Publikacja: 26.07.2012 18:22

Koncertami w Warszawie i Szczecinie Melody Gardot promować będzie nowy album The Absence

Koncertami w Warszawie i Szczecinie Melody Gardot promować będzie nowy album The Absence

Foto: materiały prasowe

Niedzielny koncert w Sali Kongresowej będzie post scriptum festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. W poniedziałek 30 lipca wystąpi na Zamku Książąt Pomorskich na Szczecin Music Fest. Będzie to jej druga wizyta w Polsce.

Trzy lata temu śpiewała w Studiu im. Agnieszki Osieckiej, a jej koncert promujący album „My One And Only Thrill" transmitował na żywo Program III Polskiego Radia. Album osiągnął status Platynowej Płyty. Później wydano go w wersji De Luxe dodając zarejestrowany w Olympii koncert z 2009 roku. Jesienią Melody Gardot gościć będzie  w Olympii trzykrotnie. Jej nowa płyta „The Absence" już pokryła się złotem w wielu krajach, także u nas.

Zobacz na Empik.rp.pl

Niezwykły głos Melody odkryłem trafiając na pierwsze amerykańskie recenzje zanim jej pierwsza płyta dotarła do Polski. Czytelnicy „Rz" jako pierwsi w Polsce przeczytali recenzję z jej koncertu we frankfurckiej Alte Oper, a później z North Sea Jazz Festival. Posłuchanie Melody Gardot "na żywo" jest przeżyciem, którego się nie zapomina. Piękna dziewczyna wchodząca na scenę o lasce i śpiewająca urzekające ballady z gitarą lub przy fortepianie zatrzymuje bieg czasu. Każda publiczność jest zasłuchana głęboko. Nikt nie odważy się nawet poruszyć, by nie uronić żadnego dźwięku, ale artystka rozładowuje to napięcie rozmawiając z publicznością. Kiedy w Rotterdamie pewnej fance zadzwonił telefon komórkowy, Gardot zwróciła się do niej, żeby odebrała, opowiedziała rozmówcy, gdzie jest i przesłała mu pozdrowienia od wokalistki ze sceny.

Wie, że dostała dar, który chce jak najlepiej wykorzystać. Kiedy 25 września przyjechała do hotelu w Warszawie i rozpakowała się, od razu poprosiła o możliwość przeprowadzenia prób. O 22 wieczorem w piątek nie było łatwo znaleźć takie miejsce z fortepianem. Ale udało się i ćwiczyła do 2:00 w nocy. Następnego dnia stawiła się w Trójkowym studiu i do 17 rozgrywała się z zespołem. Dlatego  rozpoczęty godzinę później koncert był perfekcyjny, a pod względem artystycznym - zjawiskowy. Jest skromna, wyciszona. Na koncercie we Frankfurcie schowała swoje długie, jasne włosy pod beretem. Zwykle scena pogrążona jest w mroku, bo jest nadwrażliwa na światło.

Śpiewanie to jej nowe życie po tragicznym wypadku. W listopadzie 2003 r. jadąc na rowerze została potrącona przez jeepa, którego kierowca zignorował czerwone światło. Doznała licznych obrażeń i rok przeleżała w szpitalu. Miała kłopoty z pamięcią, w ramach rehabilitacji uczyła się muzyki i gry na gitarze. Nie był to pierwszy jej kontakt z nutami. Wcześniej grała na fortepianie. - Studiowałam sztukę w Community College w Filadelfii, a wieczorami grałam, śpiewałam standardy i popularne piosenki w klubach i hotelowych restauracjach. Uczyłam się grać od dziecka, ale nie traktowałam muzyki jako przyszły zawód. Chciałam zostać malarką - powiedziała w rozmowie z „Rz".

Pamięć ćwiczyła na fragmentach melodii. - Najpierw słuchałam utworu po kilka razy, a potem próbowałam odtworzyć muzykę z pamięci. Tak ćwiczyłam mózg, żeby zaczął pracować prawidłowo. W efekcie sama zaczęłam pisać, co było dla mnie zaskoczeniem, bo wcześniej nie odkryłam w sobie tych zdolności. Zauważyłam, że z łatwością przychodzi mi opisywanie dźwiękami moich uczuć, nawet najdrobniejszych niuansów.

Zaskakiwać może imię Melody, jak pseudonim artystyczny. - To imię nadała mi mama. W ogóle miałam być chłopcem. Tak mówił mamie lekarz, a wskazywało na to moje ułożenie w brzuchu. Kiedy mnie urodziła, zdziwiła się, że jestem dziewczynką. Nie miała przygotowanego dla mnie imienia, wybrała kilka, ale żadne jej się nie podobało. A ponieważ byłam w jej brzuchu bardzo ruchliwa, przypomniała sobie, że uspokajałam się, kiedy nuciła mi melodie. Dlatego dała mi na imię Melody.

Najważniejszym momentem świadczącym o powrocie do życia było tworzenie własnej muzyki i tekstów już w szpitalnym łóżku. - Zaczęłam pisać słowa piosenek, wymyślać melodie. Później nauczyłam się grać na gitarze. W szpitalu nagrałam pierwsze piosenki i okazało się, że są na tyle ciekawe, że można je wydać na płycie. Tak powstał album „Some Lessons: The Bedroom Sessions". Niektóre z tych utworów znalazły się później na płycie „Worrisome Heart", dzięki której dowiedział się o mnie świat.

Ponieważ matka Melody dużo podróżowała fotografując, jej wychowaniem zajmowała się babcia-Polka, powojenna emigrantka. Na koncercie w Trójce wokalistka wspominała ją żartobliwie: - Ponieważ nie byłam spokojnym dzieckiem, babcia karciła mnie: bo dostaniesz po dupie. Te słowa powiedziała po polsku.

Występ Melody Gardot będzie wydarzeniem, być może najważniejszym wokalnym przeżyciem od pierwszego koncertu Diany Krall.

Niedzielny koncert w Sali Kongresowej będzie post scriptum festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. W poniedziałek 30 lipca wystąpi na Zamku Książąt Pomorskich na Szczecin Music Fest. Będzie to jej druga wizyta w Polsce.

Trzy lata temu śpiewała w Studiu im. Agnieszki Osieckiej, a jej koncert promujący album „My One And Only Thrill" transmitował na żywo Program III Polskiego Radia. Album osiągnął status Platynowej Płyty. Później wydano go w wersji De Luxe dodając zarejestrowany w Olympii koncert z 2009 roku. Jesienią Melody Gardot gościć będzie  w Olympii trzykrotnie. Jej nowa płyta „The Absence" już pokryła się złotem w wielu krajach, także u nas.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem