Kobieta to delikatny ptak

Sukces „Lulu" Krzysztofa Warlikowskiego w Brukseli. Tak Polacy zdobywają teatralne sceny Europy

Aktualizacja: 18.10.2012 01:41 Publikacja: 16.10.2012 09:39

Odwołanie do baletowej klasyki uwzniośla spektakl Krzysztofa Warlikowskiego. Barbara Hannigan grając

Odwołanie do baletowej klasyki uwzniośla spektakl Krzysztofa Warlikowskiego. Barbara Hannigan grająca tytułową Lulu porusza się jak klasyczna tancerka

Foto: Archiwum, Bernd Uhlig Bernd Uhlig

Jacek Marczyński z Brukseli

Przed niedzielną premierą dyrektor La Monnaie Peter de Caluwe powiedział dziennikarzom, że obecny sezon brukselski teatr poświęca trzem kobietom: Lulu, Traviacie i Manon Lescaut. Przygotowanie portretów dwóch z nich powierzył polskim reżyserom: Krzysztofowi Warlikowskiemu i Mariuszowi Trelińskiemu. A ponieważ premiery odbędą się na scenie, która od 30 lat wyznacza trendy inscenizacyjne dla teatru operowego w Europie, tak znacząca obecność w Brukseli naszych artystów ma swoje znaczenie.

Zobacz galerię zdjęć

Lulu jak Lolita

Co w La Monnaie pokaże Mariusz Treliński, będziemy wiedzieli niebawem, premiera „Manon Lescaut" Pucciniego w jego reżyserii już za tydzień w Operze Narodowej. Dopiero potem z Warszawy inscenizacja pojedzie do Brukseli. Belgijskie dokonania Krzysztofa Warlikowskiego wciąż pozostają niedostępne dla publiczności w kraju. Nie udało się sprowadzić z Brukseli „Medei" Cherubiniego sprzed czterech lat, choć ten najbardziej wstrząsający jego spektakl operowy zdołał już odwiedzić parę innych stolic w Europie. Tymczasem kolejna inscenizacja powinna być obowiązkowa dla fanów Krzysztofa Warlikowskiego. W przedstawieniu przygotowanym dla La Monnaie oderwał się on bowiem od ulubionych tematów, obsesji, postaci i scenicznych sztuczek. Zachował własny styl, ale przestał powtarzać te same chwyty.

Dawno już nie podszedł on z taką pokorą do utworu. Po paryskim „Parsifalu" to jego pierwsza operowa inscenizacja, w której poza krótkim, biblijnym prologiem niczego nie dodał ani też nie skreślił. Opera Albana Berga, jednego z ojców XX-wiecznej awangardy, który wykorzystał dwa swego czasu skandalizujące dramaty Franka Wedekinda („Duch ziemi" i „Puszka Pandory") wręcz prowokuje, by wzbogacić ją o własne pomysły, zbrutalizować, dodać ostrej erotyki, rozebrać wykonawców. To przecież współczesny teatr lubi.

Tytułowa bohaterka jest mitem, symbolem kobiecości, odwieczną kusicielką, której ulegają kolejni mężczyźni. A jednocześnie jest w utworze Berga przyziemny konkret. Kolejni kochankowie giną w brutalny sposób, a Lulu stacza się coraz bardziej, by w finale zostać uliczną prostytutką. Tymczasem Krzysztof Warlikowski stara się ją uwznioślić. Unika epatowania seksem, widzi raczej w niej białego, baletowego łabędzia – kruchego i delikatnego.

Jest oczywiście również w La Monnaie czarny łabędź – symbol złych żądzy, ciemnej strony człowieka. Ale wprowadza go Treser, a może szatan przybierający różne ludzkie wcielenia. Sama Lulu zachowuje zaś niemal do końca wewnętrzną czystość. Jak dziewczynka, mała baletnica, ćwicząca na scenie wytrwale klasyczne pozy. I tylko w widzu pozostaje niepokojące pytanie: to jeszcze dziecko czy też kolejna Lolita, która już wkrótce podejmie wyrafinowaną grę z mężczyznami?

Nic wbrew muzyce

Odwołanie do baletowej klasyki uwzniośla spektakl Warlikowskiego. Gdy inni reżyserzy próbują zbliżyć operę Berga sprzed 80 lat do naszych czasów, on nadaje jej wymiar uniwersalny. Jego „Lulu" rozgrywa się współcześnie, ale jednocześnie reżyser nie daje wskazówek co do miejsca i daty zdarzeń. Warlikowski również niczego tym razem nie zrobił wbrew muzyce. Ogromna w tym zasługa brytyjskiego dyrygenta Paula Daniela, który z partytury Berga potrafił wydobyć tyle frapujących niuansów. Tym niemniej reżyser nie zrobił niczego, by ją w jakimkolwiek momencie zagłuszyć.

Niezwykła jest też umiejętność pracy polskiego reżysera ze śpiewakami. Oto Kanadyjka Barbara Hannigan z lekkością radzi sobie z arcytrudną partią Lulu, a jeszcze dodatkowo, perfekcyjnie wyśpiewując wszystkie koloratury, potrafi przejść przez scenę na pointach jak klasyczna tancerka.

Gdy po premierze w La Monnaie do ukłonów wyszli wykonawcy, a następnie realizatorzy, Krzysztofa Warlikowskiego powitało – tradycyjne w jego przypadku – buczenie. Tym razem było znacznie skromniejsze i szybko zostało przykryte gromkimi wyrazami entuzjazmu. Ten spektakl jest bowiem ważny nie tylko w dorobku polskiego artysty, ale i w scenicznych dziejach „Lulu".

Miasto snu w Paryżu

Jednym z najaktywniejszych reżyserów poza granicami Polski jest Jan Klata, od stycznia dyrektor Starego Teatru w Krakowie. W Warszawie nie było dla niego żadnej propozycji, tymczasem jego prace są stale obecne w repertuarze niemieckich teatrów. Pod koniec września odbyła się w Dreźnie premiera jego „Titusa Andronicusa" zrealizowana w koprodukcji z Teatrem Polskim we Wrocławiu. Dłuższa jest współpraca ze sceną w Bochum, jedną z najciekawszych scen w Niemczech. W kwietniu 2011 r. Klata wyreżyserował tam „Amerykę" według Kafki, w marcu 2012 r. „Zbójców" Schillera. W marcu odbędzie się premiera „Hamleta" Szekspira. Wcześniej Polak reżyserował m.in. w Dusseldorfie i Grazu.

Aż 2 miliony funtów wydał Festiwal w Edynburgu, by pokazać „2007: Macbetha" Grzegorza Jarzyny. Szef TR Warszawa, który ma kłopoty z otrzymaniem dotacji z kasy stolicy, ostatnią premierę przygotował w koprodukcji z Teatrem Narodowym w Warszawie, Adelaide Festival, Dublin Theatre Festival i londyńskim Barbican Centre, które pokaże spektakl na przełomie października i listopada.

Premiera najnowszego przedstawienia Krystiana Lupy „Miasto snu" odbyła się w paryskim Theatre de la Ville. „Zaburzenie" Bernharda zrealizuje w Teatrze Vidy w Lozannie w koprodukcji z paryskim La Coline. Nad tym tekstem ma pracować również w Barcelonie. W planach jest także współpraca ze scenami w Petersburgu i Grazu.

—współpraca Jacek Cieślak

Jacek Marczyński z Brukseli

Przed niedzielną premierą dyrektor La Monnaie Peter de Caluwe powiedział dziennikarzom, że obecny sezon brukselski teatr poświęca trzem kobietom: Lulu, Traviacie i Manon Lescaut. Przygotowanie portretów dwóch z nich powierzył polskim reżyserom: Krzysztofowi Warlikowskiemu i Mariuszowi Trelińskiemu. A ponieważ premiery odbędą się na scenie, która od 30 lat wyznacza trendy inscenizacyjne dla teatru operowego w Europie, tak znacząca obecność w Brukseli naszych artystów ma swoje znaczenie.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"