Oczy Geraldine Ch.

Tak się złożyło, że jako juror uczestniczyłem w jubileuszowym, dziesiątym festiwalu filmowym „Tofifest", organizowanym w Toruniu z zapałem przez Kafkę Jaworską i jej uroczy zespół. Specyfiką festiwalu jest to, że pokazuje on wyśmienite filmy w kameralnej, niemalże domowej atmosferze.

Publikacja: 07.11.2012 11:11

Geraldine Chaplin ze Złotym Aniołem Tofifest

Geraldine Chaplin ze Złotym Aniołem Tofifest

Foto: materiały prasowe

Red

Byłem  w jury konkursu ON AIR. Wypadałoby wyspowiadać się z werdyktu, ale że jest on znany z prasowych doniesień (jednogłośnie wygrał turecki dramat Kuma, ukazujący stosunki panujące w środowisku tureckich emigrantów w Austrii), skupię się na wydarzeniach, które połączyła dziwna filmowa energia.

 

Otóż pierwszego dnia honorowego Złotego Anioła za całokształt twórczości odbierała Geraldine Chaplin. Któż nie pamięta jej wielkich ról w filmach Carlosa Saury takich jakMrożony peppermint, Nakarmić kruki, Elizo,moje życie, albo zapadających w pamięć epizodów w Buffalo Bill i Indianie Roberta Altmana, czy Porozmawiaj z nią Almodovara. Młodsi kinomani kojarzą jej twarz ze współczesnych hiszpańskich horrorów, takich jakSierociniec, gdzie pojawiała się zwykle jako postać z innego świata: na wpół człowiek, na wpół duch.

Podczas odbioru nagrody artystka uraczyła nas pyszną opowieścią o swej wczesnej młodości i pracy w charakterze pomocy domowej w rodzinie polskich emigrantów – dystyngowanych arystokratów. Od nich nauczyła się pięknego polskiego przekleństwa „psia krew", którego używa po dziś dzień.

Kiedy widziałem tę pełną życia, a przecież mającą już swoje lata panią, żywiołowo opowiadającą o przeżyciach z młodości, przez chwilę pomyślałem, że stoi przede mną wielki Charles Chaplin: w swym nieodłącznym meloniku, za dużych butach, z laseczką, przegania ludzkie utrapienia, zamieniając je w śmiech.

Po skończonych uroczystościach pozwoliłem sobie podejść do artystki, by złożyć gratulacje. W jej niepowtarzalnym spojrzeniu – pełnym niewysłowionego, pięknego smutku – dojrzałem coś, co właśnie o spojrzeniu Charlesa Chaplina napisał kiedyś Jean Cocteau: że  „była w nim cała litość świata".  Byłem autentycznie wstrząśnięty. W jakiś wspaniały sposób w oczach córki odbijała się wielka uczuciowość jej ojca, dzięki któremu -  jak powiedział inny reżyser René Clair – „kino dostało w prezencie serce".

Roland Barthes napisał kiedyś fenomenalny esej o twarzy Grety Garbo – wielkiego „Sfinksa kina", unieśmiertelnionego przez celuloidową sztukę. Gdyby zobaczył spojrzenie Geraldine Chaplin, z pewnością napisałby esej o miłości zaklętej w oczach aktorki.  Powiedziałem Geraldine, że ma to samo współczujące spojrzenie ojca. Odrzekła , że Richard Attenborough – gdy planował realizację filmowej biografii Chaplina –  chciał, by zagrała sędziwego artystę. Właśnie z powodu tego spojrzenia. W końcu Geraldine zagrała jednak matkę bohatera, a samego Chaplina – fenomenalnie – Robert Downey Jr.

- Wie pan – mówiła Geraldine –  mój ojciec miał niezwykły dar. Sprawiał, że w jego obecności zawsze czułam się bezpieczna. Nigdy na mnie nie krzyknął i zawsze wiedział, kiedy jestem smutna, by przyjść i mnie pocieszyć – dodała.

. Tak się składa, że festiwale rządzą się swoimi dziwnymi prawami. Przypadkowe spotkania rezonują w oglądanych filmach, tworząc niezwykłą całość: połączenie przestrzeni ekranowej i pozaekranowej. Jednym z konkursowych filmów był holenderski dramat Hemel w reżyserii Sachy Polak, mający być kobiecą wersją Wstydu. Rzeczywiście, bohaterka – jak mężczyzna z filmu McQueena – żyje od jednej seksualnej przygody do drugiej, wszystko to ukazywane jest przez reżyserkę z dużą dozą realizmu. Ale najbardziej poruszają w tym filmie wcale nie seksualne ekscesy (jak połykanie śliny wypluwanej z ust partnera), lecz scena, kiedy dziewczyna zasypia zmęczona w domu swojego ojca i dręczą ją koszmary. I kiedy przez sen woła ojca, ten – nie budząc jej – bierze ją w ramiona i jak małą dziewczynkę przenosi do toalety, zdejmuje bieliznę i tuląc do siebie sadza na sedesie, by dziewczyna oddała mocz.

Być może dla wielu to dość osobliwe, wręcz niesmaczne, ale dla mnie, osobiście, to jedna z najbardziej poruszających filmowych scen, nawiązująca do Piety:. Jeden człowiek, trzyma drugiego w ramionach, próbując przejąć jego cierpienie. Bardzo rzadko zobaczyć można w kinie tak dojmujący obraz miłości ojca do córki, człowieka do człowieka.

Byłem  w jury konkursu ON AIR. Wypadałoby wyspowiadać się z werdyktu, ale że jest on znany z prasowych doniesień (jednogłośnie wygrał turecki dramat Kuma, ukazujący stosunki panujące w środowisku tureckich emigrantów w Austrii), skupię się na wydarzeniach, które połączyła dziwna filmowa energia.

Otóż pierwszego dnia honorowego Złotego Anioła za całokształt twórczości odbierała Geraldine Chaplin. Któż nie pamięta jej wielkich ról w filmach Carlosa Saury takich jakMrożony peppermint, Nakarmić kruki, Elizo,moje życie, albo zapadających w pamięć epizodów w Buffalo Bill i Indianie Roberta Altmana, czy Porozmawiaj z nią Almodovara. Młodsi kinomani kojarzą jej twarz ze współczesnych hiszpańskich horrorów, takich jakSierociniec, gdzie pojawiała się zwykle jako postać z innego świata: na wpół człowiek, na wpół duch.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem