Reklama

Komedia o totalitarnych oszustach

W roli reżysera Andrzej Chyra wypadł jak doświadczony profesjonalista.

Publikacja: 28.01.2013 08:13

Jacek Laszczkowski (w środku) jako Ichariew

Jacek Laszczkowski (w środku) jako Ichariew

Foto: Opera Bałtycka w Gdańsku

Przygotowując „Graczy” Dymitra Szostakowicza, postanowił przekazać zespołowi Opery Bałtyckiej w Gdańsku przede wszystkim swą aktorską wiedzę. Nie starał się epatować inscenizacyjnymi pomysłami, zadbał, by każdy wykonawca stworzył wyrazistą postać. I to był klucz do sukcesu.

„Gracze” są operą ze wszech miar nietypową, bez arii czy duetów, za to z precyzyjną akcją, opierająca się na dialogach. Ważne jest, by prowadzili je wiarygodni bohaterowie, a nie śpiewające marionetki. Szostakowicz sięgnął po tekst Gogola o temacie uniwersalnym. Postanowił stworzyć komedię kryminalną (jedyną chyba w historii opery), opowieść o karcianych oszustach, którzy usiłują się nawzajem przechytrzyć – coś między hollywoodzkim „Żądłem” a naszym „Wielkim Szu”.

„Gracze” wymagają, by śledzić ich uważnie, bo sytuacje ciągle się zmieniają aż do zaskakującego – jak to w kryminale – rozwiązania. Sprawnie zrealizowani trzymają w napięciu. Tak jest w Gdańsku za sprawą reżysera, ale i całej obsady, wyłącznie męskiej (kolejny operowy ewenement).

Bardzo dobry jest przede wszystkim Jacek Laszczkowski jako Ichariew. Reżyser przemienił go w rosyjskiego włóczęgę, który ma wszakże w sobie coś ze starego hipisa. Ceni niezależność i wolność, ale dzień bez przekrętu uważa za stracony. Laszczkowski dodał świetną dyspozycję wokalną i tak powstała zupełnie nowa kreacja w dorobku tego tenora. W pewnym prowincjonalnym mieście Ichariew spotyka innych szulerów (zabawni Leszek Skrla, Paweł Konik i Aleksander Kunach). W przedstawieniu każda zresztą postać zapada w pamięć, nawet nieodgrywający roli w intrydze karczmarz Aleksiej (Daniel Borowski).

Szostakowicz zaczął pracę nad „Graczami” po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej, gdy nikt nie czekał na komedię. Gdy w Gdańsku jej bohaterowie niespodziewanie zakładają generalskie czapki, reżyser sugeruje, że może kompozytorowi chodziło o innych – totalitarnych – oszustów.

Reklama
Reklama

Ciekawym uzupełnieniem „Graczy” jest pokazywana razem z nimi nieznana jednoaktówka „Skrzypce Rotszylda” ucznia Szostakowicza, Benjamina Fleischmanna. Wyreżyserował ją Marek Weiss i choć tu z kolei mamy temat z Czechowa, dopasował go do świata ze spektaklu Chyry. W tym samym prowincjonalnym miasteczku oglądamy stolarza Jakowa (Piotr Nowacki) zajmującego się wyrobem trumien, który zastanawia się, czy można zrobić biznes na śmierci.

Fleischmann nie ukończył swej opery, w 1941 r. wyruszył na front i zginął. Rękopisem zajął się Szostakowicz, w tym celu odłożywszy „Graczy”, do których nigdy już nie wrócił. Po latach ostateczny kształt tej operze nadał Krzysztof Meyer, ale w zaskakująco błyskotliwych pomysłach orkiestracyjnych „Skrzypiec Rotszylda” więcej jest z ducha Szostakowicza niż w samych „Graczach”. Może także dlatego, że dla orkiestry Opery Bałtyckiej prowadzonej przez Michała Klauzę ta muzyka okazała się nie lada wyzwaniem. Teatr zwyciężył.

Przygotowując „Graczy” Dymitra Szostakowicza, postanowił przekazać zespołowi Opery Bałtyckiej w Gdańsku przede wszystkim swą aktorską wiedzę. Nie starał się epatować inscenizacyjnymi pomysłami, zadbał, by każdy wykonawca stworzył wyrazistą postać. I to był klucz do sukcesu.

„Gracze” są operą ze wszech miar nietypową, bez arii czy duetów, za to z precyzyjną akcją, opierająca się na dialogach. Ważne jest, by prowadzili je wiarygodni bohaterowie, a nie śpiewające marionetki. Szostakowicz sięgnął po tekst Gogola o temacie uniwersalnym. Postanowił stworzyć komedię kryminalną (jedyną chyba w historii opery), opowieść o karcianych oszustach, którzy usiłują się nawzajem przechytrzyć – coś między hollywoodzkim „Żądłem” a naszym „Wielkim Szu”.

Reklama
Kultura
Arrasy i abakany na Wawelu. A także inne współczesne dzieła w królewskich komnatach
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama