Zagrał pan Aktora i Fausta.
Debiutowałem w Narodowym i powróciłem na jego deski po pożarze i odbudowie. To był czas, kiedy szukałem czegoś nowego. Dlatego poszedłem do Gustawa i spytałem, co myśli o moim transferze. Odpowiedział: „Weź urlop bezpłatny. Zawsze możesz wrócić". W Narodowym grałem przez sezon i doszedłem do wniosku, że na czym innym mi zależy. Zrozumiałem, że sam sobą muszę pokierować. Wybrałem wolność od etatu, w Ateneum zagrałem gościnnie, w ostatnim spektaklu Gucia, czyli „Cyruliku sewilskim".
Wątek austro-węgierski eksponowany w "Usta milczą" pojawił się wcześniej w "CK Dezerterach", na których sprzedano 7 milionów biletów.
Nie przypuszczałem, że będą aż tak wielkim hitem — klasyką komedii, bo krytyka i środowisko film zmiażdżyły. Kiedy jeszcze w obecnej siedzibie Och-Teatru mieściło się kino Ochota, dwa lata po premierze zobaczyłem, że idą w nim "Dezerterzy". Postanowiłem przekonać się jak wygląda kopia i odbiór widzów. Wszedłem po ciemku, sala był zapełniona w trzech-czwartych i przeżyłem zdumiewające zdarzenie: młoda widownia skandowała listą dialogową chórem i śpiewała moją piosenkę. Musiała oglądać film kolejny raz. Nie muszę dodawać, że kiedy film się skończył, a ja skierowałem się skromnie do wyjścia, wielotysięczny tłum wiwatował na moją cześć aż do rana!
Wzrost predestynował pana do ról Longinusa Podbipięty i Don Kichota.
Wyszło mi na dobre, że w czasach PRL "Ogniem i mieczem" było niepoprawne politycznie. A kiedy mogła powstać ekranizacja, miałem dokładnie tyle lat co Longinus, czyli 46. Don Kichota miałem szczęście grać u Jerzego Gruzy — w "Człowieku z La Manchy", wyjątkowo pięknym i mądrym musicalu.
Wymyślił pan hasło „Teraz Polska".
Był konkurs i postanowiłem do niego podejść profesjonalnie. Sprawdziłem, jak reklamują zagraniczne produkty. Wiedziałem, że hasło musi się składać z dwóch wyrazistych słów.
Jak „Cukier krzepi" Wańkowicza. A ma pan tantiemy?
Niestety, nie. Dostałem jednorazową nagrodę i dyplom od prezydenta Wałęsy. Tyle.
Co znaczy hasło „Teraz Polska" w kontekście „Zemsty"?
Można nieśmiało założyć, że polskie produkty są wolne od naszych wad.