To jedyny taki teatr na świecie. XV-wieczny zamek św. Olafa w Savonlinnie w Finlandii jest najstarszą zachowaną do naszych czasów budowlą obronną na północy Europy. Położony na wyspie z dala od miasta urzeka surowymi murami. Na olbrzymim dziedzińcu zbudowano scenę i widownię na ponad 2 tys. miejsc. Tu co roku odbywa się festiwal operowy, zaliczany do najważniejszych letnich imprez na naszym kontynencie.
– Do Savonlinny przyjeżdżają ludzie z całego świata, także dyrektorzy najważniejszych teatrów – mówi „Rz” Mariusz Treliński. I przyznaje, że sam jest zauroczony: – W spektakl ingeruje tu natura. W Finlandii trwają przecież białe noce, a kiedy orkiestra gra piano, łączy się z nią krzyk mew. Dziedziniec ma zaś niesamowitą akustykę, solistów słychać w każdej sytuacji bez nagłośnienia.
Pierwszy festiwal odbył się tu w 1912 roku, ale systematycznie organizowany jest od 47 lat. Początkowo miał promować dzieła fińskich kompozytorów, z czasem repertuar zdominował światowy kanon operowy w inscenizacji wybitnych twórców i z udziałem znakomitych śpiewaków.
Savonlinna zaprasza widzów od początku lipca do pierwszych dni sierpnia, co roku prezentuje 6–7 tytułów. Festiwal przygotowuje własne premiery lub zaprasza inscenizacje z innych teatrów. „Traviatę” w reżyserii Mariusza Trelińskiego organizatorzy wybrali po obejrzeniu jej w warszawskiej Operze Narodowej, ale spektakl wymagał istotnych przeróbek.
– Kostiumy Gosi Baczyńskiej są te same – wyjaśnia Mariusz Treliński – dekoracje trzeba było zbudować od nowa. To, co zaprojektował Boris Kudlička, silnie kontrastuje z gotyckim zamkiem, jego surowe mury zaanektował jedynie w II akcie, który rozgrywa się gdzieś w Prowansji. W pozostałych aktach unikalna przestrzeń narzuca konieczność zupełnie innych rozwiązań. Akcję prowadzimy wtedy symultanicznie, pokazując klub nocny, w którym występuje główna bohaterka, jego zaplecze i scenę, kawiarnię i foyer. Wszędzie coś się dzieje, współgrając z opowieścią o cynicznym świecie, w którym umiera człowiek, a życie biegnie swoim torem.