Jia Zhangke - rozmowa

Jia Zhangke - gość Warszawskiego Festiwalu Filmowego - mówi Barbarze Hollender o filmie „Dotyk grzechu".

Aktualizacja: 17.10.2013 08:34 Publikacja: 16.10.2013 18:14

"Dotyk grzechu"

"Dotyk grzechu"

Foto: AGAINST GRAVITY

Portretuje pan kraj pełen gwałtu i społecznej niesprawiedliwości.

Zobacz galerię zdjęć


Jia Zhangke:

Chiny w ciągu minionej dekady zrobiły skok gospodarczy, jaki w innych państwach musiałby zająć 50–100 lat. Takie zmiany muszą kosztować. Nasze społeczeństwo jest dziś bardzo niejednorodne. Mieszają się w nim olbrzymie bogactwo i skrajna nędza, rozpacz i euforia, kompletny brak wiary i nadzieja. Południowy wschód kraju jest bogatszy i bardziej liberalny, północno-zachodnia część jest biedna i słabiej rozwinięta. W wielkich miastach żyje się dobrze, na prowincji – bardzo biednie. Dlatego trwają ogromne migracje. A w ostatnich latach doszło do tego jeszcze jedno zjawisko – narastanie codziennej przemocy.

Jia Zhangke - sylwetka

W czterech nowelkach opowiada pan o gwałcie, do którego uciekają się ludzie, gdy nie są w stanie inaczej rozwiązać swoich problemów.

Rodzina, instytucje, społeczeństwo wywierają na człowieka coraz większą presję. Internauci opisują ją i dyskutują o niej na Weibo, które jest naszą wersją Twittera. Historie, które trafiły do filmu, są oparte na prawdziwych wydarzeniach. Pisząc scenariusz, poszedłem ich śladem, robiąc własną dokumentację. Potem jednak zmieniłem część szczegółów. Chciałem pokazać różne oblicza przemocy. W pierwszej historii – mężczyzny walczącego ze skorumpowanymi lokalnymi władzami; ma ona silne tło społeczne. Druga ma związek z bólem psychicznym i potworną samotnością popychającą ludzi do nieobliczalnych czynów. Trzecia to sprawa człowieka, który tylko poprzez akt przemocy jest w stanie odzyskać utraconą godność. Czwarta nowela jest opowieścią o autodestrukcji.

Projekcje i spotkania

Warszawski Festiwal Filmowy to 207 tytułów. W konkursie głównym o nagrody walczy 15 filmów, w tym dwa polskie – „Ida" Pawła Pawlikowskiego i „W ukryciu" Jana Kidawy-Błońskiego. Wśród ok. 100 gości są wielkie indywidualności kina. Dziś z publicznością spotkają się Jia Zhangke i znakomita reżyserka francuska Catherine Breillat.

Co jest największą bolączką dzisiejszych Chin?

Przemiany obyczajowe i moralne, które przyniosła rewolucja techniczna. Zagrożenie ludzkiej wolności i dumy. Moi bohaterowie próbują żyć w zgodzie z prawem i normami społecznymi. Zwracają się ku agresji dopiero wtedy, gdy nie są w stanie inaczej obronić własnej godności.

W „Dotyku grzechu" odszedł pan od swojego tradycyjnego sposobu narracji. Przy „Martwej naturze" to niemal kino akcji.

Kiedy kręciłem „Martwą naturę", pojechałem do Fengjie, gdzie zobaczyłem prawie wymarłe miasto. Miejsce o dwóch tysiącach lat tradycji przypominało rumowisko. To był efekt arogancji władzy, która bezpardonowo eksmitowała stamtąd mieszkańców, budując Tamę Trzech Przełomów na rzece Jangcy. W filmie pokazałem to powolne umieranie. Nie ukrywam zresztą, że niespieszny styl opowiadania bardzo mi pasuje. Ale przystępując do pracy nad „Dotykiem grzechu", wiedziałem, że będę musiał zmierzyć się z innym językiem kina. Długo szukałem odpowiedniej formy. Ratunek przyniosła mi chińska tradycja. Filmy Kinga Hu z lat 70., dzięki którym przed laty sam pokochałem kino. Postanowiłem nakręcić coś w rodzaju współczesnego kina walki.

Jak pan przeżył to doświadczenie?

Na początku było trudno. Nie miałem wprawy w inscenizowaniu obrazów zbrodni, nie wiedziałem nawet, jak osuwa się na ziemię ofiara ugodzona nożem. Na planie musiałem korzystać z pomocy ekspertów.

Ten film zadziwił zachodnią publiczność, bo otwarcie pokazuje moralną degrengoladę Chin. Jak przeszedł przez cenzurę?

Takich tematów rzeczywiście długo nie mogliśmy poruszać. Ostatnio jednak sytuacja się zmieniła. Najpierw Chińczycy zaczęli mówić o społecznych wynaturzeniach w portalach społecznościowych, potem w mediach. Teraz na te problemy otwiera się sztuka. To proces nie do zatrzymania. Oficjalna cenzura też staje się mniej restrykcyjna. Kilka lat temu „Dotyk grzechu" nie mógłby ujrzeć światła dziennego. Dziś jeździ po festiwalach, a w kraju ma wejść na ekrany. Zresztą nie jesteśmy już skazani wyłącznie na kina. Bardzo popularne są w Chinach płyty DVD czy Internet.

Reżyserzy z Tajwanu coraz częściej pracują na Zachodzie. Czy pan zrobiłby film w Stanach albo w Europie?

Pewnie tak, bo podróżując, spotykam porozrzucanych po świecie rodaków i ich losy w zderzeniu z zachodnią kulturą wydają mi się bardzo ciekawe. Ale mam też wiele tematów do zrealizowania w kraju. Interesuje mnie historia. Ostatnie lata dynastii Qing. Rok 1949, kiedy powstała Chińska Republika Ludowa. Czas rewolucji kulturalnej, która odcisnęła piętno na naszym życiu w latach 1966–1976. Kiedy zaczynałem robić filmy, myślałem głównie o przyjemności. Dzisiaj czuję większą odpowiedzialność. Wobec moich widzów, ale też wobec historii. Bo kino to także pamięć.

Sylwetka

Jia Zhangke

Reżyser, scenarzysta

Urodził się w 1970 roku, w 1997 skończył Pekiński Instytut Filmowy.

Jeden z najsłynniejszych, obok Lou Ye i Wanga Quan'ana, chińskich reżyserów tzw. szóstej generacji. Swoje pierwsze filmy kręcił w rodzinnej prowincji Shanxi, bez zezwolenia władz. Jego pierwszy „oficjalny" film „Świat" trafił na wenecki festiwal filmowy w 2004 roku. Dwa lata później „Martwa natura" zdobyła Złotego Lwa. W 2008 roku powstało „24 City", a w tym roku wywiózł nagrodę za scenariusz „Dotyk grzechu" z Cannes.

Portretuje pan kraj pełen gwałtu i społecznej niesprawiedliwości.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"