Tak jak John Coltrane dotarł na swój jazzowy Księżyc zanim na tym prawdziwym postawił nogę Neil Armstrong, tak Wayne Shorter i trzech wybitnych improwizatorów: pianista Danilo Perez, kontrabasista John Patitucci i perkusista Brian Blade przesuwają granice jazzu dalej i dalej w nieskończony kosmos dźwięków. Są już na Marsie.
Każdy koncert kwartetu jest przeżyciem metafizycznym. Ich improwizacje silnie poruszają wyobraźnię, która próbuje objąć to, co słyszą uszy. Szukanie analogii jest w jazzie uzasadnione i poparte historią tej muzyki. Rzadkie są w niej momenty skokowego rozwoju. Każdy młody, ambitny muzyk kogoś słuchał, na kimś się wzorował, dodawał coś od siebie i tak po latach stawał się mistrzem, jeśli nie zabrakło mu ambicji i talentu.
Z 80- letnim Waynem Shorterem i jego sporo młodszymi kompanami jest inaczej. Oni wsiedli do rakiety napędzanej wolą odkrywania nieznanego i wystrzelili się w kosmos ze swoimi narzędziami do wydawania dźwięków.
Kto był na koncercie Wayne Shorter Quartet we Wrocławiu wie już, że nie jest to żadne naukowe przedsięwzięcie, do którego muzycy podchodzą z powagą. Te jazzowe eskapady przynoszą im radość, są spontaniczne i co najważniejsze, rezultat eksperymentu jest nieprzewidywalny.