Siedem godzin, które zmieniły jazz

Albumu wszech czasów Milesa Davisa możemy wreszcie posłuchać tak, jakbyśmy stali obok artystów w studiu - pisze Marek Dusza.

Aktualizacja: 11.01.2014 16:30 Publikacja: 11.01.2014 09:25

Jubileuszowe wydanie z okazji 50. rocznicy premiery „Kind of Blue” na niebieskim winylu.

Jubileuszowe wydanie z okazji 50. rocznicy premiery „Kind of Blue” na niebieskim winylu.

Foto: Archiwum autora

Był chłodny zimowy poranek 2013 roku. Dwóch dżentelmenów w białych rękawiczkach ostrożnie przenosiło do studia pudełka z taśmami wypożyczonymi z archiwum Columbia Records. Metalowa szpula powędrowała na talerz magnetofonu Ampex i poszła w ruch. Z głośników dobiegły słowa:

– Miles, gdzie zamierzasz stanąć?

– Dokładnie tu.

– Jeśli się cofniesz, nie złapiemy cię!

– Będę grał w moją prawą stronę.

– OK. Gotowi?

To była rozmowa producenta Irvinga Townsenda z Milesem Davisem, który 2 marca 1959 r. zaczynał nagrywanie nowego albumu w studiu Columbia Records w Nowym Jorku.

Zobacz na Empik.rp.pl

Po 54 latach od premiery „Kind of Blue" nadal przyciąga do jazzu więcej słuchaczy niż jakiekolwiek inne nagranie. Tylko w USA album sprzedany został w nakładzie ponad ?4 mln egzemplarzy. Ten jazzowy bestseller wydawany był w różnych postaciach. Na winylu w wersji mono i stereo. Na kasetach i wreszcie kilka razy na płytach CD po coraz doskonalszych remasteringach.

Zobacz galerię zdjęć

Intymna trąbka

Wszystkie zabiegi z odtworzeniem wiernego brzmienia służyły temu, by usłyszeć „prawdziwą" trąbkę Milesa Davisa. Za najlepsze pod tym względem uchodziły dotąd pierwsze tłoczenia winylowe, osiągające obecnie na aukcjach ceny kilkuset dolarów i więcej, zależnie od stanu zużycia longplaya. Z wydań cyfrowych najwyżej ceniona jest płyta Super Audio CD. Efekt, jaki jednak uzyskano teraz, wykorzystując najlepszą dostępną dziś technikę i doświadczenie, przeszedł najśmielsze oczekiwania.

– Bierzemy oryginalne nagrania „Kind of Blue" pochodzące z trzyśladowej taśmy – mówi Steve Berkowitz z Sony  Music. – Transferujemy je do formatu cyfrowego wysokiej rozdzielczości 24 bity/192 kHz, by zachować dla przyszłych pokoleń. Oryginalne taśmy mają ponad 50 lat i zaczęły się robić coraz cieńsze. Korzystamy z najlepszej techniki i najlepszych ludzi.

Steve Berkowitz i inżynier dźwięku Battery Studios, Mark Wilder miksują na nowo zapisane 54 lata temu ścieżki, korzystając z wzorca, jakim jest pierwsze tłoczenie płyty na winylu.

– Odtwarzamy muzykę z taśmy i porównujemy z tym, co zostało wydane na longplayu. Powtarzamy proces, który został wykonany w 1959 r., a następnie zaaprobowany przez Milesa i producenta, ale w najwyższej dostępnej jakości. Naszą rolą nie była inwencja, a odtworzenie oryginalnego brzmienia stereo uzyskanego wówczas w studio. Tym samym złożyliśmy hołd twórcom tej muzyki – podkreśla Mark Wilder.

Żadne nagranie nie było wcześniej restaurowane z taką pieczołowitością. Najważniejsze, że efektu może każdy posłuchać w domu. Wystarczy odpowiedni sprzęt.

– Z plików cyfrowych słychać teraz dokładnie to, co z taśmy-matki – mówi „Rz" David Chesky, pianista i założyciel audiofilskiej wytwórni Chesky Records. – To było wielkie przeżycie, kiedy mogłem wziąć do ręki oryginalne szpule z sesji „Kind of Blue".

Jego firma HDTracks zamieszcza w Internecie pliki do pobrania przez miłośników brzmień najwyższej jakości. Od listopada oferuje także to nagranie Milesa Davisa w wersji stereo i mono. Efekt, choć w jakości ograniczonej przez płytę CD, można usłyszeć na komplecie płyt „Miles Davis: The Original Mono Recordings" wydanym właśnie przez firmę Sony Legacy.

Warto sięgnąć jednak po odpowiedni plik na HDTracks. com. Słuchanie w tej wysokiej rozdzielczości daje sugestywne wrażenie przestrzeni, w której dokonano nagrania. Saksofony Johna Coltrane'a i Juliana „Cannonballa" Adderleya wydają się „cieplejsze". Trąbka Milesa brzmi bardziej intymnie, jej dźwięk długo wibruje w powietrzu, a w najcichszych momentach wydaje się, że gra tuż obok nas. Wyraźniejszy i głośniejszy jest fortepian Billa Evansa, kontrabas Paula Chambersa nie dudni jak na CD. Można odróżnić każde uderzenie pałeczek i szczoteczek Jimmy'ego Cobba. Poprawiła się dynamika, zwiększył zakres tonów, co ma wpływ na bardziej naturalną barwę instrumentów.

– Dzięki konwersji wysokiej rozdzielczości chcieliśmy umożliwić fanom wysłuchanie „Kind of Blue" w takiej postaci jak w momencie nagrywania, jak uchwycił je genialny inżynier Fred Plaut – mówi Steve Berkowitz.

Frederick „Fred" Plaut zarejestrował wiele słynnych płyt Columbia Records, m.in. musicale „My Fair Lady" i „West Side Story", także „Sketches of Spain" Milesa Davisa, „Time Out" kwartetu Dave'a Brubecka i „Mingus Ah Um" Charlesa Mingusa. Te trzy ostatnie stały się kamieniami milowymi jazzu, tak jak „Kind of Blue".

Duch odkrywcy

Studio Columbia 30th Street zostało utworzone w 1949 r. w budynku pokościelnym, który przez wiele lat stał pusty. Było tam tylko jedno pomieszczenie, które adaptowano zależnie od potrzeb. Tu w 1955 r. legendarny pianista Glenn Gould zarejestrował swe pierwsze, fenomenalne wykonanie „Wariacji Goldbergowskich" Bacha. I tu powtórzył swą interpretację w 1981 r., na rok przed śmiercią. Tu nagrywali Vladimir Horowitz i Bob Dylan. Akustyczne ścieżki „The Sound of Silence" Simona & Garfunkela powstały także tutaj.

„Kind of Blue" narodziło się w czasie, kiedy w jazzie dokonywały się historyczne przemiany. Kontrabasista Charles Mingus eksperymentował z grupową improwizacją na płycie „Mingus Ah Um". Każdy z utworów albumu „Time Out" pianisty Dave'a Brubecka zagrany był w innym rytmie. A „The Shape of Jazz to Come" saksofonisty Ornette'a Colemana zwiastował narodziny free jazzu.

Miles Davis wiedział w 1959 roku, że to ostatni moment na wydanie albumu z najlepszymi muzykami, z jakimi współpracował. John Coltrane i Julian „Cannonball" Adderley byli coraz bardziej zajęci własnymi zespołami. Pojawiła się też wreszcie możliwość sesji z Billem Evansem.

Lepiej niż z Francuzami

Miles właśnie wrócił z Europy, gdzie w oryginalny sposób stworzył muzykę do filmu „Windą na szafot" Louisa Malle'a. Jego zespół złożony z francuskich jazzmanów improwizował do kolejnych scen wyświetlanych na ekranie.

Davis przewidywał, że grając z najlepszymi amerykańskimi muzykami, może osiągnąć jeszcze ciekawszy rezultat. Z sekstetem zarejestrował „Kind of Blue" na dwóch sesjach, 2 marca i 22 kwietnia 1959 r. Muzycy spędzili w studiu 7 godzin. Nie ma na tej płycie żadnych miksów, nakładek czy dogrywek.

– Gdyby Miles wiedział, jaki sukces osiągnie album, oprócz honorarium zażądałby dwóch nowiutkich ferrari – mówił po latach Jimmy Cobb, ostatni żyjący uczestnik sesji. – Dostaliśmy od niego tylko kawałki nut z zaznaczonymi akordami. Rzucił mi, żebym grał tak, jakbym się unosił na wodzie.

– Miles mówił więcej o tym, czego nie robić, niż o tym, jak mamy grać – wspominał Julian „Cannonball" Adderley.

– Album uchwycił moment tworzenia muzyki, wszystko, co słyszycie, zagraliśmy za pierwszym razem – zwierzył się Bill Evans w jednym z radiowych wywiadów.

Do wykonania najbardziej bluesowego tematu „Freddie Freeloader" wezwał pianistę Wyntona Kelly'ego. Kiedy ten zagrał zbyt swingujące nuty, Davis przerwał mu gwizdnięciem. I zaczęli od nowa.

– Miles zaprosił muzyków, którzy kontrastowali ze sobą. Wiedział, że będą słuchać się nawzajem i reagować w szczególny sposób – wskazuje na istotę tej sesji Herbie Hancock.

– Stłumione brzmienie trąbki Milesa było niemal jak płacz. Czuło się, jak on głęboko przeżywa muzykę – dodał w rozmowie z BBC kontrabasista Charlie Haden, wówczas członek kwartetu Ornette'a Colemana.

Ten album jest odkrywany na nowo przez kolejne pokolenia. Unosi się nad nim mistyczna aura, wielcy jazzmani nie pokazują tu swej wirtuozerii. Grają zrelaksowani, z odrobiną melancholii.

„Kiedy mówię ludziom, że na »Kind Of Blue« nie osiągnąłem tego, co starałem się zrobić, patrzą na mnie jak na wariata" – napisał później Davis w swej autobiografii.

Był chłodny zimowy poranek 2013 roku. Dwóch dżentelmenów w białych rękawiczkach ostrożnie przenosiło do studia pudełka z taśmami wypożyczonymi z archiwum Columbia Records. Metalowa szpula powędrowała na talerz magnetofonu Ampex i poszła w ruch. Z głośników dobiegły słowa:

– Miles, gdzie zamierzasz stanąć?

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali