Uroczystemu koncertowi nie zaszkodził strajk londyńskiego metra. Kiedy do centrum nie można dojechać metrem, życie w Londynie staje na głowie. Komunikacyjny strajk sparaliżował brytyjską stolicę, więc nawet słynna Anne-Sophie Mutter nie mogła dotrzeć w terminie na występ w Barbican Centre. Ale w ten sposób na koncercie London Symphony Orchestra, którego miała być solistką, główną bohaterką stała się muzyka Andrzeja Panufnika.
– Cieszę się, że na inaugurację setnej rocznicy jego urodzin wybrano „Sinfonię sacra" – powiedziała „Rz" Lady Camilla Panufnik. – Powstała ona w momencie, gdy się poznaliśmy i byliśmy w sobie bardzo zakochani. Mam do niej stosunek niezwykle emocjonalny.
Oficjalne źródła podają, że „Sinfonię sacra" Andrzej Panufnik pisał już po ucieczce z Polski, dla uczczenia tysiąclecia chrztu Polski. I rzeczywiście w muzyce wnikliwe ucho odnajdzie cytat starej „Bogurodzicy". Dla brytyjskiej żony kompozytora jest w niej zapis ich intymnych przeżyć. Dla zwykłych słuchaczy najważniejsze stało się to, że po pół wieku „Sinfonia sacra" brzmi bardzo współcześnie.
Młody brytyjski dyrygent Michael Francis, żywiołowo prowadzący London Symphony Orchestra, pokazał, jak tę muzykę odczytuje nowe pokolenie. I trudno uwierzyć, że „Sinfonia sacra" powstała ponad pół wieku temu, bo w tej interpretacji zyskała energię i witalność XXI wieku. A z drugiej strony potwierdza wizjonerstwo Andrzeja Panufnika, który w latach 60. XX wieku przewidział, jakim tropem pójdzie wielu kompozytorów w następnych dekadach.
O jego nowatorstwie świadczy też inny utwór wykonany w środę w Londynie. To „Kołysanka", niby muzyczny drobiazg, którego pomysł narodził się jeszcze w latach 40., gdy Andrzej Panufnik przyjechał do Londynu na swój pierwszy koncert. Oryginalność orkiestrowych brzmień tej kompozycji i dziś zdumiewa. Tak ponadczasową muzykę potrafią pisać tylko wybitni twórcy.