Reklama

Człowiek, który uratował polskie skarby

Tylko 8 procent Polaków wie, kim był Oskar Kolberg, a przecież z jego tytanicznej pracy, zebranej w 85 tomach, od wielu pokoleń korzystamy wszyscy - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 25.02.2014 16:41 Publikacja: 25.02.2014 06:56

O. Kolberg, druk wg Stachiewicza, ze zbior?w Muzeum im. Oskara Kolberga w Przysusze, za zgod• IMIT

O. Kolberg, druk wg Stachiewicza, ze zbior?w Muzeum im. Oskara Kolberga w Przysusze, za zgod• IMIT

Foto: materiały prasowe

Często nawet nie wiedząc, że to jego dorobek. Czy rozpoczęty właśnie Rok Kolberga zmieni nasz stosunek do tego badacza fokloru?

W czasach zaborów, gdy nie było niepodległej ojczyzny, wędrował latami po ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. Zapisał 21 tys. pieśni różnych regionów, niejednokrotnie ocalając je i zapewniając nowe życie. – W Roku Oskara Kolberga nie chodzi nawet o to, by nieustannie przypominać, kim był – powiedział na wczorajszej uroczystej inauguracji min. Bogdan Zdrojewski. – Niech będzie to szansa, by pokazać żywotność naszej kultury ludowej, naszej tradycji.

A jest do czego wracać i czym się inspirować. Na wczorajszym koncercie w Filharmonii Narodowej, któremu patronował ogromny wizerunek Oskara Kolberga zawieszony na estradzie, można było uświadomić sobie, jak w różnorodnej formie wciąż jest obecna w naszej muzyce ludowa tradycja.

Z jednej strony kultywują ją tacy artyści jak 85-letni Piotr Gaca z mazowieckiego Rdzowa, grający mazurki na skrzypcach z niesamowitym feelingiem, jakby to była muzyka improwizowana. I są o kilkadziesiąt lat młodsi uczniowie jego oraz zmarłego w ubiegłym roku brata, Jana Gacy. Tworzą Wielką Orkiestrę Gaców, chroniącą folklor w najczystszej, wręcz archaicznej postaci, ale interpretowany z całkiem współczesną wrażliwością. Obok nich na estradzie Filharmonii Narodowej pojawił się Zbigniew Naysłowski z muzykami ze swego kwintetu, by przypomnieć kilka utworów z legendarnej już płyty „Kujawiak goes funku", którą nagrał prawie 40 lat temu. Dziś mariaż folkloru z jazzem nie dziwi, wtedy był objawieniem.

W XXI wieku folklor staje się coraz częściej folkiem, a więc elementem globalnej kultury, łatwo przyswajalnym przez odbiorców w różnych krajach, czego dowodem międzynarodowa kariera Kapeli ze Wsi Warszawa. Do tradycyjnych melodii ta grupa dodaje nowoczesną pulsację, ale jednocześnie dziewczyny z Kapeli śpiewają tradycyjnie białymi głosami, choć z energią prawdziwie rockową. A Sylwia Świątkowska gra na archaicznej fideli, jakby to była gitara Jimiego Hendriksa.

Reklama
Reklama

W takim towarzystwie ludowe fascynacje Fryderyka Chopina tak wyraźne w „Fantazji A-dur na tematy polskie" wypadły blado i nie była to wina pianistki Magdaleny Lisak grającej z orkiestrą Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Jacka Kaspszyka. Ten utwór za bardzo spętany jest konwencją swej epoki. Również w delikatnej materii „Harnasi" Karola Szymanowskiego zagubił się tego wieczoru żywioł góralszczyzny. Dopiero gdy zabrzmiał „Krzesany" Wojciecha Kilara w porywającej interpretacji Jacka Kaspszyka, można było poczuć potęgę muzyki spod Tar. A kiedy w finale utworu do orkiestry Filharmonii Narodowej dołączyli Trebunie-Tutki powróciło stare pytanie, gdzie kończy się folklor prawdziwy, a zaczyna przetworzony.

Pamiętajmy jednak przede wszystkim, że całe to nasze dzisiejsze unikalne bogactwo muzyczne zawdzięczamy w ogromnej mierze właśnie jemu, Oskarowi Kolbergowi.

Jacek Marczyński

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama