Nie ma wątpliwości, że pojawienie się Kurta Cobaina i jego Nirvany było jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych ostatnich dekad. Jak cięcie brzytwy przerwało passę mdławego popu i odnowiło siłę rocka, przywracając mu dawną zadziorność i posmak buntu.
Handlarze śmierci
Niestety, Cobain buntował się również przeciwko swojemu życiu. Traumy dzieciństwa i obciążenie sławą wpędziły go w depresję, którą tłumił heroiną do czasu, gdy doprowadziła go do samobójczej decyzji.
Takie historie dobrze się sprzedają, dlatego wiadomo było, że wcześniej czy później, oprócz wiernych fanów i piewców niepowtarzalnego talentu, pojawią się cmentarne hieny: ludzie, którzy nawet na śmierci robią biznes. Jeden z holenderskich browarów promuje się właśnie wesołą reklamą pokazującą, jak... Cobain raczy się piwem w raju. Władze rodzinnego miasta muzyka – Abeerden, ufundowały kiczowaty pomnik z płaczącym muzykiem, co wywołało szyderczy śmiech fanów.
Do obchodów przyłączyła się nawet policja w Seattle, publikując archiwalne zdjęcia z miejsca samobójstwa. Pokazała m.in. opakowanie od cygar, w którym artysta przechowywał heroinę, a także zielnik, na którym pozostawił pożegnalny list przebity pisakiem.