Dlaczego zginął Kurt Cobain

W sobotę mija 20. rocznica samobójstwa lidera Nirvany. Przynosi książki i przejawy medialnego kanibalizmu - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 05.04.2014 10:59

Dlaczego zginął Kurt Cobain

Foto: materiały prasowe

Nie ma wątpliwości, że pojawienie się Kurta Cobaina i jego Nirvany było jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych ostatnich dekad. Jak cięcie brzytwy przerwało passę mdławego popu i odnowiło siłę rocka, przywracając mu dawną zadziorność i posmak buntu.

Zobacz galerię zdjęć

Handlarze śmierci

Niestety, Cobain buntował się również przeciwko swojemu życiu. Traumy dzieciństwa i obciążenie sławą wpędziły go w depresję, którą tłumił heroiną do czasu, gdy doprowadziła go do samobójczej decyzji.

Takie historie dobrze się sprzedają, dlatego wiadomo było, że wcześniej czy później, oprócz wiernych fanów i piewców niepowtarzalnego talentu, pojawią się cmentarne hieny: ludzie, którzy nawet na śmierci robią biznes. Jeden z holenderskich browarów promuje się właśnie wesołą reklamą pokazującą, jak... Cobain raczy się piwem w raju. Władze rodzinnego miasta muzyka – Abeerden, ufundowały kiczowaty pomnik z płaczącym muzykiem, co wywołało szyderczy śmiech fanów.

Do obchodów przyłączyła się nawet policja w Seattle, publikując archiwalne zdjęcia z miejsca samobójstwa. Pokazała m.in. opakowanie od cygar, w którym artysta przechowywał heroinę, a także zielnik, na którym pozostawił pożegnalny list przebity pisakiem.

Dramatyczny los dziecka z rozbitej rodziny, walka z poczuciem bezsensu typowym dla generacji X ułożyły się w życiorys typowy dla „świętych-przeklętych" rock and rolla. W swoich dziennikach Cobain tłumaczył uzależnienie heroiną tym, że uśmierzała ból chorego żołądka. Ale jego problemów duchowych, egzystencjalnych – pominąć się nie da. Pistolet, którym zastrzelił się w domu w Seattle, kupił dwa lata wcześniej.

Pozostawił w archiwach niewydane jeszcze nagrania, których publikację blokuje spór żyjących muzyków zespołu – Dave'a Grohla i Krista Novoselica, z wdową Courtney Love. Ich kłótnia nie ucichła nawet nad trumną lidera i ciągnąć się jeszcze będzie pewnie wiele lat. Dlatego najbardziej godna pamięci o zmarłym muzyku będzie uroczystość wprowadzenia Nirvany do Rock and Roll Hall of Fame, która odbędzie się ?10 kwietnia w brooklińskim Barclays Center.

W Polsce ukazały się m.in. dwie książki: „Nirvana. Dziennik z trasy" Andy'ego Bollena oraz „Nirvana. Prawdziwa historia" Everetta True. Pierwsza z nich jest szczególna, ponieważ napisał ją perkusista zespołu Captain America, który otwierał koncerty Nirvany podczas tournée promującego jej przełomowy i najważniejszy album „Nevermind" z 1991 r. Na oczach Bollena skromny Kurt stawał się gwiazdą i zaczął czuć ciężar sławy.

„Podczas tournée Kurt okazał się uosobieniem poczucia humoru i człowiekiem wprowadzającym równowagę w trudnych momentach. Zawsze umiał wszystkich rozbawić kilkoma zgryźliwymi uwagami. Miał pełną świadomość, jak absurdalne sytuacje zdarzają się niemal codziennie" – pisze Bollen.

Widziany z bliska Cobain zwracał uwagę niespotykanie niebieskimi oczami i wyglądem wychudzonego pacjenta, który dochodzi do zdrowia po operacji. Ze zdrowiem był kłopot, ponieważ jako nadpobudliwemu czterolatkowi Kurtowi aplikowano ritalin. To on zniszczył mu żołądek, wywołując niedające się wytrzymać bóle.

Muzyk, jak na prawdziwego punkowca przystało, chodził w płaszczu z lumpeksu i podartym swetrze. Od papierosów wolał skręty. Dużo spał i zazwyczaj budził respekt. Ale podczas spotkań z fanami starał się zachowywać bezpośrednio. Nie znosił przedstawicieli prasy i przemysłu muzycznego, ale tylko tych, którzy mu się podlizywali. Wtedy stawał się lakoniczny. Potrafił pokazać środkowy palec.

Cobain wolał pozostać w cieniu i nie pchał się na pierwszy plan. Proponowano mu wspólne występy z największymi gwiazdami tamtych lat – Guns N'Roses,  U2 i Metallicą, ale on chciał grać z niezależnymi zespołami. Nirvana udostępniała im wzmacniacze, perkusje, co w branży zdarza się niezwykle rzadko.

Udzielając wywiadów, lider tria wkładał koszulki z logo grup, które trzeba było nagłośnić w mediach i przedstawić fanom. Przestrzegał przed pokusami sławy. Im więcej miał koncertów na koncie, tym częściej narzekał na to, że zgodził się na zbyt gładkie brzmienie piosenek na „Nevermind". Chciał, żeby brzmiały drapieżnie, punkowo. Obawiał się, że najwierniejsi fani z pierwszego okresu działalności zespołu odsuną się od niego, karząc w ten sposób za artystyczną zdradę.

Tajemnice tournée

Bollen był świadkiem, jak członkowie Nirvany oglądali w telewizji swój występ w „Top of The Pops", który pozwalał dotrzeć do wielu milionów fanów w Wielkiej Brytanii. Dziwna sytuacja: niezależni artyści zgodzili się na udział w komercyjnym programie, bawili się w nim nie najgorzej, parodiowali Iana Curtisa i Morriseya, a potem mieli do siebie żal, że zaakceptowali taką formę występu. Z czasem poczucie rozdarcia powiększało się: Cobain gardził wielkimi korporacjami, a jednocześnie czerpał korzyści z kontraktu z jedną z nich.

„Być może dlatego chłopcy z Nirvany po ogromnym sukcesie »Smells Like Teen Spirit« i »Nevermind« nie wyglądali na zadowolonych, chociaż powinni czuć się najszczęśliwsi na świecie" – pisze Bollen.

Ciężar sławy zaczął Cobaina dosłownie przytłaczać, na co wskazywała zgarbiona sylwetka, oznaka złego humoru. Kiedy był w dobrym – trzymał się prosto jak struna. Coraz jednak rzadziej. Pod koniec tournée skręcał się w bolesny kłębek, biła od niego trupia bladość i śmiertelna apatia. Każdy, kto choć raz widział osobę uzależnioną od heroiny, nie mógł mieć wątpliwości, że jest nią również lider Nirvany.

W końcu potrzebna była interwencja lekarza. Zakazał występów na tydzień, przepisał antybiotyk i zalecił opanowanie profesjonalnego sposobu śpiewania, który uratuje resztkę tego, co zostało ze strun głosowych.

A jednak Cobain nie zastosował się do zaleceń specjalisty i jeszcze tego samego dnia wystąpił dla fanów. Jakby nie chciał zrozumieć powagi sytuacji. Bo nie chciał. Bollen zauważa, że gdy traktowano go nazbyt serio, uderzał w ponury ton i mówił: „Nienawidzę siebie i pragnę umrzeć". Tyle tylko, że to był pastisz, autoironia. Przynajmniej do czasu.

Kobieta fatalna

Według Everetta True, autora „Prawdziwej historii", kluczową postacią w dramacie Cobaina była jego partnerka Courtney Love. Zaczepiła podpitego muzyka na przyjęciu i zagadnęła: „Znam cię. Jesteś Kurt Cobain. Jesteś dupkiem". Po czym powaliła go ciosem w żołądek.

– Kurt chciał urzeczywistnić z Courtney swoją fantazję o parze ćpunów na wzór Sida i Nancy – powiedział Eric Erlandson, były gitarzysta Hole. Lider Nirvany ogłosił swój nowy związek w programie „The Word" pod koniec 1991 r. w następujący sposób: „Courtney Love to najlepsza ru... na świecie!".

– Love pociągała Kurta, bo przypominała Jerry Hall, żonę Micka Jaggera – uważa Janet Billing, producent. – W salonie potrafiła być grzeczną pensjonarką, a w sypialni dziwką.

Połączyły ich doświadczenia z dzieciństwa – rozbite rodziny, eksperymenty z dragami. Muzycy Nirvany byli coraz bardziej przerażeni. Kiedy Dave Grohl zajrzał do ich hotelowego pokoju, na podłodze poniewierały się niedopałki, kawałki pizzy, ubrania.

– Leżeli na łóżkach, zapadając w letarg. Ohydny, odrażający widok – wspomina.

Ślub wzięli na plaży hawajskiej wyspy Waikiki. Ceremonię odprawiła ekumeniczna kapłanka. Drużbą był diler. Hole śpiewała: „Za każdym razem, kiedy ci się sprzedaję/Czuję się zbyt tania".

Toksyczna miłość spychała Cobaina w depresję. Gdy starał się porzucić Hole, powiedziała mu jak w kiepskim melodramacie: „Przede mną nie uciekniesz, znajdę cię choćby w piekle!". W końcu popełnił samobójstwo.

Everett True, który był w samym centrum dramatu, nie wierzył, że doszło do niego naprawdę. W 1993 r. Cobain przedawkował sześć razy, w 1994 r., przebywając w Rzymie, zażył dużą dawkę lekarstw, ale przeżył. Hole zaplanowała dla męża kurację odwykową. Cobain uciekł z niej.

„Mówi się, że samobójstwo jest szczytem tchórzostwa, ale wiecie co? – pisze True. – Znacznie większym tchórzem jest ten, kto woli dogorywać wśród dragów i gorzały, w spowitej telewizyjną poświatą depresji, z której nie ma odwagi się wyrwać".

Cobaina nie udało się uratować. Jak wcześniej Janis Joplin, Jimiego Hendrixa, Jima Morrisona. A później Amy Winehouse.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"