W czasie kilkunastu lat pracy w „Rz" wielokrotnie chciałem zrobić z nim wywiad. Konsekwentnie odmawiał. Początkowo motywował to brakiem czasu.
Kiedyś powiedziałem mu więc, że gdyby poświęcił na wywiad jedną trzecią czasu naszych rozmów telefonicznych, powstałaby rozmowa na całą stronę gazety. – Niech pan notuje te rozmowy, jak Eckermann – zażartował w odpowiedzi, przywołując autora rozmów z Goethem. Kilka notatek zrobiłem.
W 1998 roku wracaliśmy z Trialogu, literackiego spotkania z udziałem pisarzy z Francji, Polski i Niemiec, które odbywało się w Fryburgu Bryzgowijskim. Na lotnisku we Frankfurcie mieliśmy przerwę, kiedy czekaliśmy na samolot. Zapytałem wtedy, czy pamięta historyczne kazanie prymasa Wyszyńskiego, który w 1976 roku ostro skrytykował twórczość dwóch wrocławian – Jerzego Grotowskiego za „Apocalypsis cum figuris" i Tadeusza Różewicza za „Białe małżeństwo". Nie odpowiedział wprost. – Niedługo po tym kazaniu spotkałem Grotowskiego koło dworca – zaczął opowiadać. – Poszliśmy na kawę. Zapytałem, czy słyszał o kazaniu prymasa. Odpowiedział, że go nie zna, ale mu nie uwierzyłem. Zawsze był świetnie zorientowany. Zresztą gdyby nie był zorientowany, to by przepadł.
Różewicz także starał się być dobrze zorientowany, obficie czerpiąc informacje o świecie z różnych źródeł. Gdy przyjechaliśmy do Fryburga, w pierwszym kiosku kupił „Bild". Widząc moje pytające spojrzenie, krótko skomentował: – Z takiej gazety najwięcej się pan dowie. Między jego wielką ciekawością spraw świata a stosunkiem do dziennikarzy i ich narzędzi pracy – mikrofonu i kamery – był jednak ogromny dystans. Przed kamerą sztywniał, jej obecność przeszkadzała mu, jakby narzucała inną formę bycia. Dlatego się ucieszyłem, gdy w 2011 roku producent Mirosław Chojecki (Media Kontakt) zgłosił do Dolnośląskiego Konkursu Filmowego, którym kieruję od kilku lat, projekt niezwykłego filmu dokumentalnego o Różewiczu.
Piotr Lachmann zaprzyjaźniony z Różewiczem przez kilkadziesiąt lat prywatnie kręcił podczas spotkań z nim filmy na różnych nośnikach. Teraz otrzymał zgodę autora „Niepokoju" na upublicznienie tych prywatnych materiałów.