W tym roku przypadła dwusetna rocznica urodzin Oskara Kolberga, etnografa, folklorysty i kompozytora, który pozostawił nieocenione zbiory kultury ludowej, nie tylko muzycznej. Świadomość, jak wielkie znaczenie ma jego dzieło, z pewnością wzrosła dzięki odbywającym się w tym roku imprezom związanym z obchodami. Jak przypominał wczoraj Andrzej Kosowski, dyrektor Instytutu Muzyki i Tańca, przed rokiem tylko osiem procent ankietowanych wiedziało, kim był Kolberg.
Spektakl „Orszak weselny/Żałobny rapsod" Jacka Hałasa i Darka Błaszczyka był transmitowany na żywo przez Program II Polskiego Radia. Ale tylko połączenie muzyki z wrażeniami wizualnymi mogło zapewnić widzom pełnię emocji.
Do pogrążonego w ciemnościach Studia im. W. Lutosławskiego weszło czterech drabów przebranych w wymyślne stroje i maski wykonane z kolorowego papieru – w wielkich czapach z długimi konopnymi brodami. To słynni „Brodacze" z nadbużańskiej miejscowości Sławatycze, którzy przed końcem roku kolędują od domu do domu swym wyglądem i zachowaniem strasząc dzieci, a przede wszystkim panny. Wczoraj obyło się bez wielkiego strachu. Siedzący na środku sceny i grający na drumli Jacek Hałas dokonał nastrojowej introdukcji a w tle pojawiły się wyświetlane zarysy drzew stylizowane na ludowe wycinanki.
Autorzy spektaklu dokonali przewrotnej syntezy obyczajów ślubnych i pogrzebowych. Towarzysząca im tradycyjna muzyka przeplatała się, tworząc nową jakość. W rzeczywistości orszak weselny nigdy nie powinien spotykać na swej drodze żałobnego konduktu, bo to byłoby złą wróżbą dla nowożeńców.
Weselne przyśpiewki wykonały zespoły śpiewacze: żeńska „Jarzębina" z Kocudzy i męski z Godziszowa. Weselną oprawę muzyczną zapewnił zespół Tęgie Chłopy, kapela z Kielecczyzny związana z Domem Tańca w Sędku koło Łagowa. Natomiast oprawę pogrzebową zapewniła Orkiestra Dęta ze Zdziłowic.