Opowieść o Vivien Leigh zaczyna się od momentu przełomowego w jej życiu. Grudniowego wieczoru 1938 roku w hollywoodzkim studiu pojawiła się mało znana Angielka. I oto David O. Selznick, od kilkunastu miesięcy bezskutecznie szukający kandydatki do roli Scarlett w „Przeminęło z wiatrem", od razu spostrzegł, że ta dziewczyna jest dokładnie taka, jaką sobie wymarzył.
Miała 25 lat i w Ameryce była praktycznie nieznana. Nakręciła co prawda dziesięć filmów, ale głównie w ojczyźnie. Na dodatek pomysł, by Angielka zagrała dziewczynę z amerykańskiego Południa, wydawał się ryzykowny. Vivien Leigh była jednak zdeterminowana. Od momentu, gdy jako nastolatka przeczytała powieść Margaret Mitchell, wiedziała, że bohaterka „Przeminęło z wiatrem" to ona.
Leigh we wszystkim zawsze była perfekcyjna, co autorka biografii świetnie pokazuje. Vivien zatem to wzorowa uczennica szkoły zakonnic, do której oddali ją rodzice (ojciec robił interesy w Indiach). I perfekcyjna pani domu, która w wieku 19 lat poślubiła sporo starszego adwokata Herberta Leigh Holmana. Do tego nieskazitelnie piękna.
Dla milionów widzów na zawsze pozostała Scarlett. Nie przejmowała się tym, starała się dążyć do aktorskiej perfekcji. Drugiego Oscara dostała 12 lat później za rolę krańcowo odmienną – Blanche w „Tramwaju zwanym pożądaniem". Od filmu jednak wyżej ceniła teatr.
Anne Edwards dokładnie przedstawia zawodowe i osobiste losy Vivien Leigh. Zebrane fakty nie przytłaczają barwnie prowadzonej narracji i wyraziście nakreślonych bohaterów. Kluczową postacią jest najwybitniejszy aktor brytyjski Laurence Olivier. On i Leigh kochali się namiętnie, zerwali wcześniejsze związki małżeńskie, by być razem, ale jego uczucie nie przetrwało. Vivien chciała mu dorównać, zagrali razem w wielu sztukach i trzech filmach. Ale on był najwspanialszym Hamletem, Makbetem czy Learem, ona zaś nie mogła się poszczycić takimi osiągnięciami.