W grudniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozpoczęła kontrolę w CBA. Agencja tłumaczyła wówczas, że kontrola ma charakter doraźny i jej jedynym celem jest zbadanie „stanu zabezpieczenia dokumentów klauzulowanych”.
– Jako służba ochrony państwa, zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych, ABW jest zobowiązana do kontroli ochrony informacji niejawnych i przestrzegania przepisów w tym zakresie – mówiła Katarzyna Łyżwa z ABW.
Tymczasem nieoficjalnie mówiono, że celem kontroli jest znalezienie argumentów potrzebnych do odwołania szefa biura Mariusza Kamińskiego. Wczorajsza „Gazeta Wyborcza” napisała, że według anonimowych źródeł z ABW biuro bezprawnie posługiwało się dokumentami legalizacyjnymi używanymi przez służby specjalne podczas tajnych operacji.
Jeśli informacje się potwierdzą, będzie to pretekst do odwołania Kamińskiego. Premier Donald Tusk powiedział wczoraj, że przed spotkaniem z szefem CBA zapozna się z wynikami kontroli ABW. – Dopiero po ustaleniu, czy takie fakty miały miejsce, a to muszą być fakty jednoznacznie dyskwalifikujące takiego urzędnika, mogę podjąć decyzję o jego usunięciu – mówił.
Informator „GW” stwierdził, że ABW podczas kontroli natknęła się na wiele fałszywych dokumentów legalizacyjnych, które nie były odnotowane w rejestrach. – Część przesłano do nas do zniszczenia, ale nie mogliśmy tego zrobić właśnie dlatego, że nie figurują w ewidencji. Odkryliśmy również, że przez długi czas CBA posługiwało się tymi dokumentami bezprawnie – mówi informator.