– Podobne rozwiązania są w zdecydowanej większości krajów europejskich – mówi „Rz” Andrzej Trela, zastępca komendanta głównego policji. – I nie argumenty ekonomiczne są tu najważniejsze, ale to, że pokrzywdzony powinien móc zdecydować, czy sprawca kradzieży jego własności ma być ścigany, czy uznaje, że sprawa jest drobna, i tego nie chce.

„Rz” ujawniła wczoraj nowy pomysł MSWiA, które chce, aby pięć kategorii przestępstw przeciwko mieniu (m.in. kradzieże i włamania) było ściganych nie z urzędu – jak obecnie – ale na wniosek pokrzywdzonego.

Z analizy resortu wynika, że postępowania w takich sprawach kosztują często więcej niż skradziony przedmiot. Na tym rozwiązaniu mają zyskać wszyscy: policjanci będą mieli rocznie 3 mln godzin więcej, by zająć się ściganiem poważniejszych przestępstw.

– To sensowne rozwiązanie – ocenia stołeczny policjant i podaje przykład: – Złodziej chce ukraść antenę z auta. Wszczynamy sprawę o usiłowanie kradzieży, wzywamy właściciela, a ten się burzy, że zawracamy mu głowę, i pyta, czy nie mamy się czym zajmować.

W 2008 r. w całej Polsce było 214 tys. kradzieży i 124 tys. kradzieży z włamaniem. Z badań wynika, że połowa takich drobnych zdarzeń nie jest zgłaszana.