TVN 24 zapowiadał technologiczny skok w polskiej telewizji. Zaprezentował go podczas wczorajszego wieczoru wyborczego. Widzowie zobaczyli na ekranach, jak nadająca z Brukseli dziennikarka Inga Rosińska nagle przenosi się do studia wyborczego TVN 24 i rozmawia z prowadzącym je Marcinem Żebrowskim.
Podobną technikę zastosowała w 2008 r. amerykańska stacja CNN, która wykorzystywała ją podczas relacjonowania wyborów prezydenckich. Tym razem to polscy widzowie TVN 24 mogli zobaczyć transmisję, która bardziej niż dziennikarską relację przypominała sceny znane do tej pory z filmów science fiction, jak np. „Gwiezdne wojny” czy „Star Trek”.
Każde połączenie trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale to wystarczyło, by zdecydowanie przegonić konkurentów. TVP 1 (wspólnie z TVP Info) i Polsat w swoich wyborczych wieczorach postawiły na klasyczne relacje reporterów ze sztabów wyborczych i proste, graficzne prezentacje przewidywanych wyników.
W każdym studiu pojawili się także eksperci (socjologowie i publicyści), którzy komentowali informacje o wyborach. Nie zabrakło też bezpośrednich połączeń z politykami.
Pod względem graficznym najlepiej wypadał kanał TVN 24. Oprawa studia telewizji publicznej w porównaniu z prywatną konkurencją wyglądała tak, jakby na Woronicza od lat nikt nie inwestował w rozwój.