Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz – ich nazwiska coraz częściej pojawiają sie w zeznaniach kolejnych świadków hazardowej komisji śledczej. I to zawsze w negatywnym kontekście. Zwłaszcza Rosół, z racji swej osławionej już rozmowy z Magdaleną Sobiesiak w warszawskiej kawiarni Pędzący Królik. Opozycyjni członkowie komisji hazardowej wiele sobie obiecują po ich przesłuchaniach.
[srodtytul]Afera słupowa[/srodtytul]
Rosół i Wawrzynowicz mają dziś zaledwie po 31 lat. Do wybuchu afery hazardowej znali ich tylko pilni czytelnicy gazet. Formalnie bowiem byli jedynie skromnymi pracownikami centralnych struktur Platformy Obywatelskiej. Jednak faktycznie – bardzo bliskimi współpracownikami najważniejszych ludzi w PO: Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny.
Na jakiś czas musieli zniknąć z życia partii po tzw. aferze słupowej. Według oskarżeń medialnych – które obaj całkowicie odrzucają – wyprowadzali z Platformy pieniądze. Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura, jednak zostało umorzone. Nawet jeśli są całkowicie niewinni, rozgłosem wokół siebie boleśnie zaszkodzili wizerunkowi PO.
Do wybuchu afery hazardowej Rosół był dyrektorem gabinetu politycznego ministra sportu. Po dymisji Mirosława Drzewieckiego założył własną firmę. Boi się wezwania przed komisję hazardową. Jak mówił znajomym: „sam nie utonie”.