Dzisiejsza licytacja w Sądzie Rejonowym w Lublinie wzbudzała duże zainteresowanie mediów, ale nie miłośników drogich zegarków. Poza "Breitlingiem" do kupienia były też tańsze modele. Złotego „Blacpain'a" wyceniono na prawie 93 tys. zł, ale cena wywoławcza była niższa - niespełna 70 tys. zł. Z kolei za wartego 112 tys. zł „Gerard Perregaux'a" wystarczyło dziś wydać - bagatela - 84 tys. zł. Jednak i tych wyjątkowych zegarków nikt nie kupił.
Poza dziennikarzami i ochroniarzami cenne czasomierze obejrzał jeden mężczyzna, który w sądzie zjawił się jednak wyłącznie z ciekawości.
Barbara Peret, komornik z Lublina, która organizowała licytację nie chciała komentować "Rz" przebiegu licytacji.
Na razie nie wiadomo kiedy i czy w ogóle dojdzie do ponownej próby sprzedaży zegarków.
Pieniądze z licytacji mają pokryć część zobowiązań Piotra O. wobec Skarbu Państwa, któremu mężczyzna jest winny blisko milion złotych za niezapłaconą grzywnę i koszty sądowe. Kolejne miliony, w sumie ok. 40, oszust musi oddać tym, od których je wyłudził.