Konferencję na temat skutków ograniczonego dostępu do leczenia zorganizowała w Warszawie fundacja Watch Health Care. „Rz” była patronem medialnym.

– To długie oczekiwanie sprawia, że pacjenci oceniają system służby zdrowia jako niesprawiedliwy – uważa prof. Zbigniew Szawarski, filozof. I tłumaczy: po wizycie u lekarza rodzinnego na wizytę u specjalisty trzeba czekać trzy miesiące. Ten kieruje na badanie diagnostyczne – w kolejce mijają kolejne trzy miesiące. Potem trzy miesiące oczekiwania na rozpoczęcie terapii i następne trzy – na wizytę kontrolną. – Już nie wspominam o kilkuletnim oczekiwaniu na wszczepienie endoprotezy. Dla starszej osoby każdy rok oczekiwania liczy się podwójnie. Jej życiu nic nie zagraża, ale przecież cierpi – podkreśla prof. Szawarski.

Eksperci tłumaczą, że kolejki do leczenia występują w każdym systemie, ale trzeba je tak zorganizować, by były jak najmniej uciążliwe dla pacjentów. W tej chwili podstawową zasadą jest, że nie czekają osoby, których życie jest zagrożone.

– To zbyt ogólne rozróżnienie. Pacjent, którego lekko boli biodro, i taki, który nie może się poruszać, trafiają do tej samej kolejki na ortopedii. A ich sytuacja zdrowotna jest zupełnie inna – zaznacza Krzysztof Łanda, prezes Watch Health Care. Dodaje, że pacjent nie zawsze wie, kiedy operacji może wymagać natychmiast: – Skutki są opłakane. Dostaliśmy informację o pacjencie z guzem mózgu, którego zapisano na operację za dwa miesiące. A taka osoba ani nie może, ani nie musi czekać, bo sytuacja, w której się znalazła, wymaga pilnego zabiegu.