W „Polsce” Jan Lityński, doradca prezydenta ds. dialogu społecznego, zastanawia się jednak, gdzie teraz może paść kolejny strzał. I zwraca uwagę, że w nakręcaniu złej atmosfery swoja winę mają i politycy i media. „Kariera wielu polskich polityków bierze się tylko i i wyłącznie z stąd, ze mówili o przeciwnikach z dużym ładunkiem pogardy. I to oni byli zapraszani do programów TV i na pierwsze strony gazet”. Na pewno jest w tym sporo racji.

Skąd się to bierze? Pisze o tym bardzo trafnie Tomasz Wróblewski w ”Dzienniku”.

„Kiedy polityk czuje zew, powołuje komisję lub centrum. Wychodzi z założenia, że jak już jest organizacja, to ma jakiś sens. Tak powstała inicjatywa prezydenckiego Centrum Monitoringu Mediów. Centrum ma nie tylko nas ganić, gdyż – jak mówił prezydent – warto nas też czasem pochwalić. Idąc tym tropem, Sejm powinien teraz powołać słownikową komisję śledczą. Przesłuchać dziennikarzy, których złapano na użyciu brzydkich słów, sporządzić katalog terminów siejących nienawiść. Każdy adept dziennikarstwa będzie musiał zdawać z tego egzamin. W końcu czymś centrum musi się zajmować. Debata publiczna nigdy nie była w Polsce wyrafinowana, ale dziś osiągamy nowy poziom jałowości. Sejm, premier, prezydent, Jarosław Kaczyński kłócą się o to, jak rozmawiać, a nie o czym rozmawiać. Deklaracja łódzka czy idea prezydenckiego centrum omijają istotę problemu. Nasze partie nie mają nic do powiedzenia z wyjątkiem złych słów o opozycji. Niewiele ich różni od kiboli. Nienawidzą się, bo są po drugiej stronie stadionu. A dlaczego są po drugiej stronie stadionu? Bo nienawidzą tych po tamtej stronie stadionu. Jeżeli nie ma sporu ideowego, musi być personalny.”

Tyle, że niestety duża część mediów ogranicza się do relacjonowania i podsycania tej stadionową nawalankę. Miedzy innymi dlatego, że prowadzący programu telewizyjne i ich szefowie nie są wstanie pójść krok dalej. Bo by pójść krok dalej trzeba coś przeczytać, przygotować się, popracować. A to męczące i kosztowne. Podobnie myślą politycy. Stadionowe, jałowe ale ekscytujące skandowanie jest łatwiejsze i bardziej wygodne.