– Na wszelki wypadek włożyłem paszport za koszulę. W razie katastrofy chciałem ułatwić identyfikację zwłok – opowiada Andrzej Pinno, który przeżył awaryjne lądowanie. – Jako stary motocyklista nakryłem się kurtką, żeby obrażenia były jak najmniejsze.
– To spadło jak grom z jasnego nieba. Czekałem na mamę, która leciała z USA. Niepewność, strach, panika – opisuje Rafał Osowski z Warszawy. – Do godz. 15 nikt do nas nie przyszedł. Dopiero po lądowaniu zaprosili nas do salki konferencyjnej. Tam usłyszeliśmy, że wszyscy są cali i zdrowi.
W asyście dwóch F-16
Boeing 767 z 231 osobami leciał z obsługującego Nowy Jork lotniska Newark do Warszawy. Pół godziny po starcie polska załoga poinformowała, że nastąpiła awaria centralnego systemu hydraulicznego.
Dowództwo Sił Powietrznych o 13.40 poderwało dwa myśliwce F-16 z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku.
– Piloci F-16 nawiązali kontakt z pilotem boeinga 767 – mówi ppłk Robert Kupracz, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych. – Sprawdzili, że podwozie nie wyszło, i poinformowali o tym załogę. Wtedy zaczęły się przygotowania do procedury awaryjnego lądowania.