W tle wojny internautów z międzynarodowym porozumieniem ACTA toczy się batalia o bezpłatny, powszechny dostęp w Internecie do naukowych zasobów informacyjnych. Środowiska uczonych skupione w Koalicji Otwartej Edukacji zrzeszającej organizacje pozarządowe związane z obszarem edukacji krytykuje ACTA jako zagrażające nauce. I proponuje alternatywne rozwiązania.
- Obawiamy się, że w jego efekcie zostaną ograniczone prawa związane z tzw. użytkiem edukacyjnym, czyli ograniczy się dostęp internautów do korzystania z dorobku naukowego - mówi "Rz" Jarosław Lipszyc z KOE.
- Internet jest cudownym narzędziem dla nauki. Dlaczego z powodu tego, że ktoś ściąga nielegalnie filmy porno czy muzykę, ma cierpieć cała nauka? - pyta prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. I opowiada, że sama jako autorka książek naukowych ma świadomość, że jej dzieła - podobnie jak i innych naukowców - są nielegalnie powielane. Ale, jak dodaje, dla niej z dwojga złego taka sytuacja jest lepsza niż zamknięcie młodym ludziom dostępu do naukowych publikacji. Jej zdaniem rząd powinien przygotować długofalowy program, który z jednej strony zapewni szeroki i bezpłatny dostęp do prac naukowych, a z drugiej zapewni ich twórcom finansowanie badań naukowych. - Rządy niektórych krajów już wypracowały takie rozwiązania. Np. Norwegia część środków z rządowego Funduszu Ropy Naftowej przeznacza na sfinansowanie ogólnodostępnych badań naukowych - mówi.
Koalicja chce, by rząd przyjął rozwiązania, które np. w przypadku otrzymania grantu naukowego oznaczałyby obowiązek udostępnienia rezultatów badań w otwartym dostępie, a także by publicznie dostępne były artykuły publikowane w finansowanych przez państwo czasopismach tradycyjnych. Takie rozwiązania mogłyby np. znaleźć się w przygotowywanej przez rząd ustawie o otwartych zasobach.
Dziś dyskusje na ten temat z udziałem przedstawicieli Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego organizuje w Warszawie Polskie Towarzystwo Ekonomiczne.