Działacze opozycji coraz aktywniej próbują skanalizować pod partyjnymi sztandarami protesty przeciw podpisaniu ACTA i batalię o wolność słowa w Internecie. A ta nie ustaje. Młodzi Polacy wciąż protestują przeciw porozumieniu ACTA, które ma zapobiegać nielegalnemu powielaniu treści chronionych prawami autorskimi. Ale zdaniem wielu ekspertów - chroniąc interesy nie tyle twórców i autorów, ile wielkich korporacji, może prowadzić do częściowego ograniczenia swobód i wolności w Internecie.
Mimo siarczystych mrozów w niedzielę ok. 100 młodych ludzi przyszło pod uroczyście otwierany Stadion Narodowy w Warszawie domagać się od parlamentu, by nie ratyfikował ACTA. Manifestację zorganizowali narodowcy ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości. "Rz" w sobotę ujawniła zakulisowy wyścig, jaki toczy się o to, kto pierwszy zarejestruje manifestację w danym mieście i skanalizuje politycznie protest. Anarchiści w Warszawie przegrali go z narodowcami, więc protestowali w pewnym oddaleniu od Stadionu. Demonstranci skandowali m.in. "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela wolność słowa nam odbiera", "Nie dla ACTA, rząd się sprzedał".
O poparcie protestujących walczy sejmowa opozycja. Leszek Miller, lider SLD, zaapelował w sobotę do wszystkich partii, by nie zgodziły się na ratyfikację ACTA. Z kolei Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski, wezwał prezydenta, by w związku z blokowaniem rządowych stron zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego (kilka dni wcześniej domagało się tego SLD, wówczas wniosek został odrzucony).
Demonstrację w niedzielę zorganizował Janusz Palikot, którego w piątek młodzi ludzie, skandując "hipokryta", wygonili z warszawskiej manifestacji przeciw ACTA. Protest Palikota w pobliżu ambasady USA dotyczył "wtrącania się Amerykanów w wewnętrzne sprawy Polski". Chodzi o rzekomy telefon z ambasady USA do posłów Platformy z pytaniem o partyjną dyscyplinę podczas głosowania przez Sejmową Komisję ds. Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii dezyderatu do premiera wzywającego do odłożenia w czasie podpisania ACTA.
- Zdajemy sobie sprawę, że politycy podpinają się pod nasze protesty, ale nam to nie przeszkadza. Chcemy, by politycy słuchali, co ludzie mają do powiedzenia, bo w sprawie ACTA rozmów z ludźmi zabrakło - mówi "Rz" śląski aktywista grupy Anonymous.