„Nagrodzona Literacką Nagrodą Nobla w 1955 roku „Druga wojna światowa" Winstona S. Churchilla nie jest dziełem miłym sercu polskiego czytelnika. Przeciwnie, opinie zawarte w pierwszej edycji „The Second World War" były tak skandaliczne i znieważające Polaków, że spowodowały interwencję prezydenta Edwarda Raczyńskiego, po której wprawdzie w następnych wydaniach i przekładach zniknęło zdanie: „Polska jest szalona i niewdzięczna (...), wspaniała w oporze, marna i niegodna w chwili triumfu", ale – jak pisał sam Raczyński – „Churchill wynagrodził to sobie, pomijając wszelką wzmiankę o udziale naszych lotników w powietrznej bitwie o Wielką Brytanię w roku 1940 i o Dywizji Karpackiej w kampanii afrykańskiej".
„Zanim Churchill zechciał zrozumieć rzeczywiste intencje Stalina, to już wcześniej zadecydował o powojennym losie narodów Europy Wschodniej, skazując je na wiele lat rządów komunistycznych – napisał we wstępie do polskiego wydania „Drugiej wojny światowej" (Non Stop Press, Gdańsk 1996) Mieczysław Nurek. – Dla premiera brytyjskiego jeden z najważniejszych problemów stanowiła konieczność przedłużenia Grand Alliance na czas pokoju. Dlatego tak długo, jak nie potrafił zrozumieć istoty zaborczej polityki Moskwy, tak niezmiennie łudził się wiarygodnością Stalina i zgadzał na terytorialne żądania sowieckiego sojusznika. Ich spełnienie nie było zbyt trudne, tym bardziej że i on również traktował kraje mniejsze jak pionki na szachownicy europejskiej gry politycznej".
Charyzma Churchilla, jego zdecydowana postawa antyhitlerowska, kilka świetnych przemówień, wszystko to sprawiło, że dziś pamiętamy o nim w kontekście zimnej wojny i żelaznej kurtyny, a zapominamy, jak – do czasu, oczywiście – wchodził Stalinowi w cztery litery... Brytyjski historyk John Charmley nie zawahał się nawet przyrównać stosunku Churchilla do Stalina do polityki appeasementu Chamberlaina ugłaskującej Hitlera. I nic dziwnego, takiego toastu jak Churchill za zdrowie Stalina Chamberlain za zdrowie niemieckiego Führera nie wznosił. A w nocy z 8 na 9 lutego 1945 r. w pałacu Jusupowa w Jałcie brytyjski premier tokował: „Nie jest żadną przesadą ani kwiecistym komplementem, gdy mówię, że życie marszałka Stalina to najbardziej cenna rzecz dla nadziei w sercach nas wszystkich. W historii istniało wielu zdobywców, ale tylko kilku z nich było mężami stanu. Większość zmarnowała owoce zwycięstwa z powodu trudności, które nadeszły w okresach powojennych. Mam najgorętszą nadzieję, że społeczeństwo Związku Sowieckiego zachowa marszałka Stalina, aby pomógł nam wszystkim dojść do bardziej szczęśliwych czasów niż te, które ostatnio przechodziliśmy. Ja sam osobiście poruszam się w świecie pewniej, kiedy wiem, że towarzyszą mi przyjaźń i zaufanie tego wielkiego człowieka, którego sława rozchodzi się nie tylko po całej Rosji, ale i po świecie".
Trzy zapałki sir winstona
Przed Jałtą był Teheran – 1 gru-dnia 1943 r. Czytamy u Churchilla: „Prezydent (Roosevelt – przyp. K.M.) zaczął od stwierdzenia, iż ma nadzieję, że rządy polski i sowiecki wznowią stosunki dyplomatyczne, aby wszelkie podejmowane decyzje mogły być akceptowane przez rząd polski. Przyznał jednocześnie, że istnieją tutaj pewne trudności. Stalin zapytał, z jakim rządem ma prowadzić negocjacje. Rząd polski i jego zwolennicy w Polsce utrzymują stosunki z Niemcami. Oni zabijają partyzantów. Niestety, ani prezydent, ani ja nie mieliśmy pojęcia, co się tam w tej chwili działo".
No brawo! W polskim wydaniu „Drugiej wojny..." niezbędny był tu przypis: „Przedstawiony tutaj publicznie brak wiedzy o walce Armii Krajowej dyskredytuje przywódcę sojuszniczego państwa. Powtórzenie bez protestu i bez komentarza oszczerstw Stalina (który trzy lata wcześniej polecił rozstrzelać w Katyniu tysiące polskich oficerów, o czym autor już wiedział), jakoby Armia Krajowa zwalczała partyzantów i współpracowała z okupantem hitlerowskim, muszą wywołać ogromne zdziwienie, a nawet wzburzenie polskiego czytelnika.