Komisja ds. Handlu Międzynarodowego Parlamentu Europejskiego wypowiedziała się wczoraj przeciw umowie międzynarodowej chroniącej własność intelektualną. Stosunkiem głosów 19 do 12 zarekomendowała, by to samo zrobił cały Parlament Europejski na sesji plenarnej w lipcu.
Ponieważ ta komisja jest najważniejsza dla sprawy ACTA, a w jej gronie zwolenników tego porozumienia było proporcjonalnie więcej niż w całym PE, to faktycznie efekt lipcowego głosowania jest przesądzony. Wiadomo już teraz, że Parlament ACTA odrzuci. To oznacza jej koniec w Unii, bo do wejścia w życie tej umowy potrzebna jest zgoda całego Parlamentu oraz każdego kraju z osobna.
– To wspaniały wynik dla tych, którzy chcą wolności w Internecie – ocenił po głosowaniu Paweł Zalewski, eurodeputowany PO. Uczestniczył w nich jeszcze jeden Polak – Konrad Szymański z PiS.
Obaj opowiedzieli się przeciw ACTA, co było niezgodne z wytycznymi ich macierzystych frakcji w PE: Europejskiej Partii Ludowej oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Te dwie grupy polityczne zwykle opowiadają się za regulacjami probiznesowymi, a do takiej kategorii zalicza się ACTA.
Umowa ma chronić własność intelektualną. – Chodzi nie tylko o Internet. Mówi się o 10 proc. podrabianych części samochodowych, 2 proc. podrabianych części samolotowych i dziesiątkach tysięcy miejsc pracy utraconych z powodu fałszywek produkowanych w Chinach i Indiach – mówi Daniel Caspary, niemiecki chadek, zwolennik ACTA. Jest on przedstawicielem mniejszości, która chciała poczekać z głosowaniem na werdykt unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.