Samobójstwa dzieci i młodzieży. Przyczyny samobójstw

W Polsce codziennie odbiera sobie życie jeden młody człowiek. Tymczasem samobójstwa dzieci i młodzieży to zdaniem socjologów ostatnie społeczne tabu

Publikacja: 10.09.2012 01:01

Samobójstwa dzieci i młodzieży. Przyczyny samobójstw

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski BJ Bartosz Jankowski

10 września to Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom

Ciało piętnastoletniego chłopca z Puszczykowa znaleziono w miejscowym zagajniku. Popełnił samobójstwo, bo dręczyli go w szkole.

15-letnia gimnazjalistka i 36-latek powiesili się obok siebie a na słupie energetycznym na warszawskich Bielanach. Znaleziono przy nich dokładne wyliczenia wysokości z której trzeba skoczyć by pętla zacisnęła się skutecznie. Policja mówi, że poznali się w Internecie. Na portalu dla samobójców. Ona była autorką bloga o śmierci i pasjonatką satanistycznych stron WWW. O nim wiadomo niewiele. Ot, spokojny rencista. Zanim umówili się na śmierć spotkali w realu przynajmniej raz.

Statystyki notują w Polsce około 300 samobójstw nastolatków rocznie. To tyle, co sześć autokarów młodych ludzi. Najwięcej między 14 a 19 rokiem życia. Z własnej ręki częściej giną chłopcy. Wybierają bardziej drastyczne rozwiązania i działają skuteczniej. Domeną dziewcząt są z kolei próby samobójcze. Ich liczbę szacuje się na pięć tysięcy rocznie.

Badacze mówią, że większość z tych dzieci można było ocalić, mając porcję rzetelnej wiedzy i dobrą wolę. Samobójstwo dziecka to ich zdaniem ostatnie społeczne tabu. Bo za taką śmierć lub jej usiłowanie zwykle winą obarcza się rodzinę.

Toksyczne gniazdo

Dr Krzysztof Rosa, socjolog, suicydolog z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wiele lat pracował z niedoszłymi samobójcami na szpitalnym oddziale toksykologii. Prowadząc badania porównywał grupę dzieci po próbie odebrania sobie życia z grupą bez takich doświadczeń. Okazało, że rodziny samobójców łączą podobne cechy.

- Są to zwykle rodziny zamknięte. Ograniczające relacje ze światem zewnętrznym. A postawy rodzicielskie są tam skrajne. Z jednej strony nadopiekuńczość: dziecko trzyma się pod kloszem. Drobiazgowo kontroluje, pozbawia prywatności i możliwości decydowania o sobie. Stawia mu się surowe wymagania, a poprzeczkę zwiesza wysoko. Towarzyszą temu emocjonalny dystans i chłód - mówi naukowiec.

Druga skrajność to jego zdaniem totalne zaniedbanie. Brak zainteresowania życiem dziecka i brak dobrego kontaktu. - Niektórzy rodzice dopiero na szpitalnym oddziale dowiadywali się, że ich ledwie uratowana pociecha ma w ogóle jakieś problemy - twierdzi dr Rosa.

Jego badania wykazały, że w suicydogennych rodzinach często występują przemoc psychiczna i fizyczna. Popularne jest też nadużywanie alkoholu. Rodzina taka jest przeważnie pełna, choć nie zawsze biologiczna. Częstym problemem są zdrada małżeńska i rozwód rodziców. Także relacja dziecka z nowym partnerem jednego z nich. Ponad połowa uratowanych samobójców ocenia związek rodziców negatywnie. Żyją oni, zdaniem badanych, w ciągłej niezgodzie. W atmosferze pełnej kłótni i awantur. Sami badani również deklarowali ustawiczne konflikty z rodzicami. Tylko wśród tej grupy zdarzały się ucieczki z domu. Popularne były i kłopoty z nauką i wagary. O dziwo, relacje z rówieśnikami były równie dobre jak w grupie bez prób samobójczych.

W tunelu

Celem targnięcia się na własne życie jest zawsze przerwanie dotkliwego bólu duszy i ciała. Czasem połączenie się ze zmarłym bliskim. Ale nie zawsze jest to sama śmierć. Ze stu odratowanych dzieci badanych przez łódzkich naukowców tylko 34 próbowało umrzeć. Reszta prowokowała, by zwrócić uwagę na swoje problemy, ukarać kogoś lub dokonać dramatycznej zemsty. Część postanowiła wywrzeć presję na bliskich lub uciec przed odpowiedzialnością.

Powszechna opinia głosi, że nie popełni samobójstwa ten, kto o nim mówi. A to niestety mit. Psychologowie są jednomyślni: większość samobójców zapowiada swój czyn.

Austriacki psychiatra Erwin Ringel zbadał 500 aktów samozagłady. Okazało się, że 80 procent z nich poprzedzają podobne zachowania i sygnały. Najpierw "zawęża się" świadomość. Człowiek traci możliwość spojrzenia z zewnątrz na swą sytuację. Ocenia ją jako matnię bez wyjścia. Czuje się osamotniony, osaczony, bezradny. Potem przychodzi lęk: przed działaniem i dalszym życiem. A jest to już etap, gdy instynkt samozachowawczy jest niszczony. A sam cierpiący nie zdoła już tego powstrzymać. To czas, gdy rozluźniają się związki z innymi ludźmi. A kontakty stają się powierzchowne i zdawkowe. Człowiek izoluje się. Czasem wybiera jedną osobę na deskę ratunku. Dewaluują się wtedy także wyznawane wartości. Stają się inne od powszechnie przyjętych. Rośnie napięcie i agresja. Kierowana najpierw ku najbliższym, potem zwraca się ku samemu sobie. Pojawiają się fantazje samobójcze. Najpierw niewinne wizje własnej śmierci, martwego ciała i pogrzebu pomagają rozładować napięcie, nasycić się wizją "opłakujących". Potem pojawia sama idea odebrania sobie życia - "kiedyś". Z czasem jednak przekształca się w myśli obezwładniające i natrętne oraz konkretne planowanie...

Alarmy i sygnały

- Co rano jęczał przy śniadaniu, że buro się czuje i wszystko jest bure - wspomina na forum mama Marcina (11 lat). Powiesił się w Wielki Czwartek 2011 roku. - Odpowiadałam, że to bzdury i że się spóźni do szkoły. Kolegom na portalu napisał, ze się zabije. Wykpili go: "na kablu od pilota się powieś!", " Z dywanu na podłogę się rzuć!" - opowiada

- Jeśli młody człowiek kilkakrotnie powtarza, że chciałby umrzeć, przestać być albo się nie urodzić to może być sygnał. Nie wolno go wyśmiać, zbesztać ani zlekceważyć. Szczególnie, gdy towarzyszą temu inne, niepokojące objawy - podkreśla dr Grzegorz Iniewicz z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Te inne objawy to, jego zdaniem, przede wszystkim zmiana osobowości. Dziecko wycofuje się, traci przyjaciół, zamyka się w sobie. Jest smutne i przygnębione. Albo przechodzi od euforii do rozpaczy. Zaniedbuje się, także fizycznie (np. nie myje włosów). Porzuca pasje, rezygnuje z przyjemności. Czasem wśród sygnałów rozlega się alarm: młody człowiek wydaje dyspozycje ("Oddaj książki, zadzwoń do Ani, że nie przyjdę") kończąc ziemskie sprawy. Albo nagle zaczyna rozdawać cenne dla siebie przedmioty. Może to być zgromadzona kolekcja naklejek, niekoniecznie srebrne łyżeczki.

Pętla czasu

Jest coś, co może bezpośrednio poprzedzać akt samozagłady. To silny stres czy traumatyczne wydarzenie. W Skali Wydarzeń Krytycznych opracowanej przez łódzkich badaczy najwyżej plasują się problemy rodzinne. Między innymi negatywne ocenianie dziecka, agresywne zachowania rodziców i faworyzowanie rodzeństwa. Dalej, śmierć i alkoholizm rodzica. Także kłopoty z jego nowym partnerem. Próby samobójcze badanych poprzedzał czasem narzucony przez rodziców wybór szkoły, utrata sympatii lub przyjaciela. Także fałszywe posądzenie przez rówieśników, np.: o kradzież. Dr Iniewicz podkreśla także rolę utraty godności, nadużycia seksualnego i problemów z nauką. Ale zastrzega: - Mówiąc "problem" zważmy, że świat nastolatka jest czarno-biały. A waga problemu bardzo subiektywna. Mały kłopot bardzo szybko może urastać do dużego. Weźmy przykład gwiazdy liceum. Przecież dwója będzie dla niej o wiele większą porażką niż dla trójkowego ucznia.- tłumaczy.

Między krytyczną sytuacją a targnięciem się na siebie może minąć nawet rok. A może też tylko kilka godzin. Obok aktów zaplanowanych, zdarzają się bowiem spontaniczne. Badacze uważają, że służą one rozładowaniu ogromnego napięcia i że są typowe dla impulsywnych i porywczych nastolatków. U połowy badanych przez dr Rosę pierwsza myśl, zamiar i czyn samobójczy miały miejsce w ciągu tygodnia od krytycznego wydarzenia. U niektórych wszystko trwało nie dłużej niż dzień. Wydarzeniem tym najczęściej była wówczas gwałtowna, pełna obelg awantura.

Opowieści o dwóch samobójcach, którzy rok wcześniej wspólnie odcinali trzeciego, nie są tanią sensacją. Naśladownictwo istotnie zwiększa statystyki samobójstw. Psychologia nazywa to "efektem spustowym". Taka śmierć kolegi czy idola podsuwa sposób rozwiązania problemu lub potwierdza jego słuszność. Przeważa też szalę u wahających się. Cobain, Wojaczek, Stachura pociągnęli za sobą wielu. I nie jest to żaden znak naszych czasów. Gdy Goethe opublikował "Cierpienia młodego Wertera" w 1774 rozpoczęła się moda na żółte kamizelki i... samobójstwa. W niektórych krajach zakazano nawet publikacji suicydogennej książki.

Umrzyj ze mną

Nowy rozdział w nauce o samobójstwie od kilkunastu lat należy do Internetu. Pakty samobójcze zawierane w sieci, jak ten z Bielan, zdarzają się często. Latem ubiegłego roku trzy niemieckie nastolatki, związane w ten sposób, zamknęły się w namiocie i zagazowały grillem na śmierć. W Japonii zaś kilka lat temu internetowe pakty samobójcze stały się wręcz plagą. Zdążyły też zainspirować pisarzy i reżyserów. Wspólną śmierć pary młodych ludzi z 1997 roku Igor Bauersim przekuł w słynny spektakl "Norway Today": Młody Daniel z Oslo poszukiwał w internecie wspólniczki do samobójstwa. Poznał Evę,17-letnią Austriaczkę. Wybrali się na wspólne ferie i razem skoczyli w wody.

10 września to Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom

Ciało piętnastoletniego chłopca z Puszczykowa znaleziono w miejscowym zagajniku. Popełnił samobójstwo, bo dręczyli go w szkole.

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił