Pilecki pod strzechy

Równo 65 lat temu, 25 maja 1948 roku o 21.30 w więzieniu na Rakowieckiej od strzału w tył głowy zginął rotmistrz Witold Pilecki. Miał 47 lat, żonę i dwoje nastoletnich dzieci. Oraz niezwykłą biografię, której każdy może mu zazdrościć – świetlaną. Bez zastrzeżeń i nawiasów.

Publikacja: 25.05.2013 01:01

Rotmistrz Witold Pilecki

Rotmistrz Witold Pilecki

Foto: Domena publiczna

Zginął, bo komunistyczne władze uznały, że szpiegował na rzecz polskiego rządu na uchodźstwie. Ale chyba także dlatego, że był przedstawicielem świata, który w całości został skazany na zagładę. Miejsce cywilizacji europejskiej zajął system bolszewicki, który z kłamstwa, obłudy, zdrady i cwaniactwa uczynił cnotę.

Na rotmistrza nałożono też dodatkową karę – zapomnienia. Jego zwłoki wrzucono do zbiorowej mogiły przy murze łączącym dawne Powązki Wojskowe z cmentarzem cywilnym. Pochowano tam wiele ofiar ubeckich katowni. Przysypano ich substancją przyspieszającą rozpad ciał. Potem na ich grobie urządzono kompostownię i śmietnik.

Kara dotknęła także rodziny rotmistrza. Jego dzieci, które w II RP byłyby elitą, skazano na społeczną degradację. Nie pozwolono im się uczyć, dostały zakaz wstępu na wyższe uczelnie. PRL miał bowiem wykształcić własną elitę, która będzie się kierować nowymi zasadami i wartościami.

Dziś archeolodzy i antropolodzy pracujący pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN odkopują na powązkowskiej łączce przemieszane kości komunistycznych ofiar i starają się poskładać je w całość. To mozolna praca. Podobnie jak żmudne jest przywracanie wspomnień o wyklętych naszej zbiorowej pamięci. Tym żmudniejsze, że postawy tamtych ludzi wraz z upływem czasu stały się dla nas niepojęte. Jakby pochodzili z innej planety.  Dla nich „Bóg, Honor, Ojczyzna" były słowami pełnymi znaczeń. W naszych uszach brzmią nieraz fałszywie.

Ale czy może być inaczej, skoro nasz medialny establishment do rangi hymnu podnosi słowa piosenki: „nie oddałabym ci, Polsko, ani jednej kropli krwi?". Jak tu więc rozumieć wierność zasadom? Albo jak mieć kogoś za bohatera, skoro – też nas o tym przekonują – każdy jest jakoś ubrudzony? Niedawno plamy na Pileckim szukał prof. Andrzej Romanowski. Sugerował, że rotmistrz zaakceptował Polskę pojałtańską, bo innej wtedy nie było. Więcej – że sypał w śledztwie. I nie ma znaczenia, co chciał osiągnąć profesor UJ: bardziej przyłożyć IPN czy rotmistrzowi. Nie ma też znaczenia, że historycy wytknęli mu – eufemistycznie rzecz ujmując – niedoskonałość warsztatu. Słowo „sypał" jest proste jak cep i zapada w pamięć. Dużo bardziej niż wywody historyków o „kontekstach" ubeckich śledztw. Zwłaszcza gdy się tych kontekstów nie zna albo ich nie rozumie.

Bo nie chodzi tylko o koszmarne tortury fizyczne, jakim byli poddawani wyklęci. Chodzi raczej o starcie cywilizacji z antycywilizacją, w której słowa mogły mieć różne znaczenia. Albo nie mieć żadnego.

Kilka lat temu telewizja pokazała spektakl Krzysztofa Zalewskiego „Słowo honoru" o losach kapitan Emilii Malessy ps. Marcysia, organizatorki i szefowej komórki łączności zagranicznej AK oraz WiN. Aresztowaną w październiku 1945 roku, przesłuchiwał osławiony Józef Różański. W przeciwieństwie do swoich podwładnych nie był prymitywnym matołem. Przed wojną skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Był wyrafinowanym oszustem, a do tego na wylot znał mentalność ówczesnych Polaków. Mówił więc o Polsce, patriotyzmie, prawdzie, bezsensie dalszej walki, w końcu dał Malessie „oficerskie słowo honoru", że jeśli ujawni nazwiska współpracowników, włos im z głowy nie spadnie. Uwierzyła mu, a jej koledzy zostali aresztowani. Ją samą po dwóch latach wypuszczono z więzienia. Malessa, obarczona poczuciem winy, popełniła w 1949 roku samobójstwo.

Dlaczego przypomniała mi się ta historia? Pewnie dlatego, że historycy oburzający się na insynuacje prof. Romanowskiego także tę sztuczkę ubeckiego pułkownika przywoływali. Musiał ją stosować częściej. A skoro tak, to znaczy, że mogła mieć wielką moc.

Faktycznie więc po tamtej Polsce zostały tylko zgliszcza, bo dziś „słowo honoru" – podobnie jak parę innych pojęć – nie znaczy niemal nic. Można by więc tę historię zakończyć pesymistycznie i pobiadolić, że mentalnie wciąż zmagamy się z peerelowską spuścizną. Że zasady nie takie, autorytety pod psem...

Można, gdyby nie to, że Witolda Pileckiego – żołnierza wszystkich wojen toczonych przez Polskę w XX wieku, dobrowolnego więźnia Auschwitz, powstańca warszawskiego – Polacy naprawdę chcą mieć za bohatera. Symboliczna wydaje się tu historia, którą w 2008 roku opowiedziała w „Rzeczpospolitej" Zofia Pilecka: „Pierwsza tablica (poświęcona jej ojcu – przyp. red.) pojawiła się na ścianie kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie. Odwaga była jeszcze wtedy szalenie droga. (...) Przyjechała biedna wiejska szkoła z Kozików na wycieczkę i oczywiście poszli do grobu księdza Popiełuszki. Jakoś tę tablicę odnaleźli. Tak się zafascynowali Witoldem Pileckim, że koniecznie chcieli go mieć za patrona. Pomyślałam wtedy, że ojciec, który tak kochał ziemię, na której gospodarzył, pola, lasy, zioła, kwiaty, znalazł sobie wreszcie ciche miejsce pod wiejskimi strzechami".

To była pierwsza taka szkoła w Polsce. Dziś, gdy wpisze się w wyszukiwarkę nazwisko „Pilecki", szkół jego imienia wyskakują dziesiątki. Może więc życie rotmistrza – podobnie jak innych wyklętych – doczekało się w końcu dobrej puenty.

Zginął, bo komunistyczne władze uznały, że szpiegował na rzecz polskiego rządu na uchodźstwie. Ale chyba także dlatego, że był przedstawicielem świata, który w całości został skazany na zagładę. Miejsce cywilizacji europejskiej zajął system bolszewicki, który z kłamstwa, obłudy, zdrady i cwaniactwa uczynił cnotę.

Na rotmistrza nałożono też dodatkową karę – zapomnienia. Jego zwłoki wrzucono do zbiorowej mogiły przy murze łączącym dawne Powązki Wojskowe z cmentarzem cywilnym. Pochowano tam wiele ofiar ubeckich katowni. Przysypano ich substancją przyspieszającą rozpad ciał. Potem na ich grobie urządzono kompostownię i śmietnik.

Pozostało 88% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo