Zginął, bo komunistyczne władze uznały, że szpiegował na rzecz polskiego rządu na uchodźstwie. Ale chyba także dlatego, że był przedstawicielem świata, który w całości został skazany na zagładę. Miejsce cywilizacji europejskiej zajął system bolszewicki, który z kłamstwa, obłudy, zdrady i cwaniactwa uczynił cnotę.
Na rotmistrza nałożono też dodatkową karę – zapomnienia. Jego zwłoki wrzucono do zbiorowej mogiły przy murze łączącym dawne Powązki Wojskowe z cmentarzem cywilnym. Pochowano tam wiele ofiar ubeckich katowni. Przysypano ich substancją przyspieszającą rozpad ciał. Potem na ich grobie urządzono kompostownię i śmietnik.
Kara dotknęła także rodziny rotmistrza. Jego dzieci, które w II RP byłyby elitą, skazano na społeczną degradację. Nie pozwolono im się uczyć, dostały zakaz wstępu na wyższe uczelnie. PRL miał bowiem wykształcić własną elitę, która będzie się kierować nowymi zasadami i wartościami.
Dziś archeolodzy i antropolodzy pracujący pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN odkopują na powązkowskiej łączce przemieszane kości komunistycznych ofiar i starają się poskładać je w całość. To mozolna praca. Podobnie jak żmudne jest przywracanie wspomnień o wyklętych naszej zbiorowej pamięci. Tym żmudniejsze, że postawy tamtych ludzi wraz z upływem czasu stały się dla nas niepojęte. Jakby pochodzili z innej planety. Dla nich „Bóg, Honor, Ojczyzna" były słowami pełnymi znaczeń. W naszych uszach brzmią nieraz fałszywie.
Ale czy może być inaczej, skoro nasz medialny establishment do rangi hymnu podnosi słowa piosenki: „nie oddałabym ci, Polsko, ani jednej kropli krwi?". Jak tu więc rozumieć wierność zasadom? Albo jak mieć kogoś za bohatera, skoro – też nas o tym przekonują – każdy jest jakoś ubrudzony? Niedawno plamy na Pileckim szukał prof. Andrzej Romanowski. Sugerował, że rotmistrz zaakceptował Polskę pojałtańską, bo innej wtedy nie było. Więcej – że sypał w śledztwie. I nie ma znaczenia, co chciał osiągnąć profesor UJ: bardziej przyłożyć IPN czy rotmistrzowi. Nie ma też znaczenia, że historycy wytknęli mu – eufemistycznie rzecz ujmując – niedoskonałość warsztatu. Słowo „sypał" jest proste jak cep i zapada w pamięć. Dużo bardziej niż wywody historyków o „kontekstach" ubeckich śledztw. Zwłaszcza gdy się tych kontekstów nie zna albo ich nie rozumie.