Pazura przerywa milczenie na temat szantażu

Znany aktor Cezary Pazura przerwał milczenie w sprawie szantażu, o którym informowały tabloidy. Zapewnia, że "sekstaśma" z nim nie istnieje i zdradza dlaczego zapłacił szantażyście

Publikacja: 07.01.2014 09:30

Cezary Pazura z żoną Edytą

Cezary Pazura z żoną Edytą

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Aktor opublikował swoje stanowisku w tygodniku "Puls Tygodnia", którego jest felietonistą. Tłumaczy w nim dlaczego najpierw opowiedział swoją historię tygodnikowi "Wprost", a potem nie chciał autoryzować wywiadu (jego zdaniem autorka przygotowała niekorzystną dla niego tezę, w którą nie chciał się wpisać).

Rozmowa dotyczyła szantażu, którym kolorowa prasa żyła w lecie zeszłego roku. W grudniu w sprawie zapadł wyrok. "Szantażysta sam poddał się karze i został skazany z art 335 na 3 lata w zawieszeniu. W oświadczeniu po wyroku jest zdanie, że materiały zebrane jako dowody przestępstwa, które posłużyły do szantażu nie są związane z moją osobą" - przekonuje Pazura.

Dla mediów cała historia zaczęła się od sierpniowej akcji detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który w jednym z warszawskich centrów handlowych dokonał spektakularnego zatrzymania człowieka, którego przekazał potem policji. Na opublikowanych potem przez tabloidy zdjęciach był również Pazura. Okazało się, że to on był zleceniodawcą detektywa. Zatrzymany mężczyzna od grudnia 2010 do stycznia 2011 roku kierował groźby wobec aktora dotyczące ujawnienia nagrań z jego udziałem - informowała potem prokuratura.

Aktor zapłacił mu 8 tys. zł, ale w zeszłym roku w Internecie pojawiły się oferty sprzedaży tych samych nagrań. Pazura tłumaczy, dlaczego wcześniej zdecydował się zapłacić. "Te pieniądze zostały WYŁUDZONE ode mnie pod pretekstem sprawdzenia zawartości materiału, który rzekomo miał moc, żeby mnie skompromitować. Szantażysta żądał 35 tysięcy! Za osiem przekazał „materiał" mojemu agentowi, żebym go sobie łaskawie obejrzał. Obejrzałem! I co? I gość zniknął na dwa lata! W tym, co obejrzałem mnie nie było!" - napisał gwiazdor.

Pazura ujawnia, że w dniu, w którym miała powstać taśma, był w innym miejscu. "Otóż na felernym materiale mającym mnie skompromitować jest kod czasowy z datą i godziną. Z zeznań oskarżonego wynika też, że został „stworzony" w Warszawie. I tu bomba! Otóż tego dnia, o tej godzinie, która widnieje na materiale, stałem na scenie, 138 km od Warszawy, w miejscowości Chlewiska, w pałacu, gdzie miałem występ dla ludzi z branży paliwowej. Policja jest w posiadaniu skanów mojego meldunku w hotelu, faktury za występ i zaświadczenia, że taki się odbył. Chyba nawet jest mój wpis do księgi pamiątkowej obiektu. I tego szantażysta jakoś nie przewidział" - przekonuje.

Jego zdaniem o jego prawdomówności świadczy również fakt, że wideo, mimo ofert sprzedaży, nigdzie się nie pojawiło. "Zastanawiające, że nikt nie pokusił się o zakup, skoro to taki 'gorący' materiał był? A może ktoś kupił, a potem zobaczył, że został wykiwany (jak ja!) i było mu głupio?" - argumentuje aktor.

Pazura uważa, że padł ofiarą pomówień. Jego zdaniem może nie być to przypadek. "Ktoś mi ostatnio próbował uświadomić, że ta cała afera skierowana jest przeciwko mnie, ponieważ jestem człowiekiem wierzącym i nie wstydzę się tego. (...). Nie brałem tej wersji na poważnie. Ale teraz myślę sobie, kto wie? Przy aktualnej nagonce na Kościół i w ogóle ludzi wierzących, przy tendencji na ośmieszanie religii i jej symboli każdy pretekst to gratka!".

W tekście Pazury pojawia się też wątek Rutkowskiego. Aktora najwyraźniej zabolał komentarz detektywa do zjawiska szantażowania gwiazd. - Najpierw tym wszystkim gwiazdom i gwiazdeczkom trzeba nawkładać do głowy: zakaz wstępu do głupoty, zakaz wstępu do kur(...)twa, zakaz wstępu do narkotyków, imprez, niepohamowanych żądz mówi. Zakaz wstępu na orgie. I jeszcze jedno: porządnie żyj, człowieku, to nikt cię nie będzie szantażował - moralizował Rutkowski w rozmowie z "Wprost" do tekstu o Pazurze.

Gwiazdor wskazuje, że komentarz nie odnosił się do niego, ale nie odmawia sobie drobnej uszczypliwości. "Jakbym prawdziwego kaznodziei słuchał (...). Krzysiu, łap bandytów, bo robisz to dobrze. Ale może mniej mów. Milczenie jest złotem. Skromniejszy będziesz bardziej intrygujący..." - ironizuje.

Aktor opublikował swoje stanowisku w tygodniku "Puls Tygodnia", którego jest felietonistą. Tłumaczy w nim dlaczego najpierw opowiedział swoją historię tygodnikowi "Wprost", a potem nie chciał autoryzować wywiadu (jego zdaniem autorka przygotowała niekorzystną dla niego tezę, w którą nie chciał się wpisać).

Rozmowa dotyczyła szantażu, którym kolorowa prasa żyła w lecie zeszłego roku. W grudniu w sprawie zapadł wyrok. "Szantażysta sam poddał się karze i został skazany z art 335 na 3 lata w zawieszeniu. W oświadczeniu po wyroku jest zdanie, że materiały zebrane jako dowody przestępstwa, które posłużyły do szantażu nie są związane z moją osobą" - przekonuje Pazura.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy
Kraj
Instytut Pileckiego pod lupą śledczych
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji