Do ostatniej chwili więziennicy próbowali zatrzymać Mariusza Trynkiewicza w zamknięciu. Składali wnioski do sądu, by umieścić zabójcę w specjalnym ośrodku. Nic z tego, dziś sąd je odrzucił.
I tak po 25 latach we wtorek „szatan z Piotrkowa" wychodzi na wolność. Ma regularnie meldować się na policji. Jego wyjścia boją się zwykli ludzie, ale też żyjące ofiary Trynkiewicza. Do jednej z nich, 39-letniego dziś mężczyzny, dotarli reporterzy „Państwa w państwie" telewizji Polsat.
W podstawówce był uczniem Trynkiewicza. Nauczyciel obiecywał mu prywatne lekcje karate i fotografii. Zapraszał do domu. ?– Obiecywał, że da mi resoraka, pożądanego wtedy przez wszystkich chłopaków. Moich rodziców nie było na niego stać.
Chłopak trzy razy był u Trynkiewicza. Podczas ostatniej wizyty nauczyciel kazał mu się rozebrać do bielizny. Trynkiewicz dotykał jego genitaliów, doprowadzając się do erekcji. – Uderzyłem go w twarz. Uciekłem do przedpokoju – wspomina mężczyzna.
Trynkiewicz kazał mu się ubrać. A na koniec pocałował w czoło. – To miało wpływ na moje dalsze życie – mówi. Nie miał kolegów, nie umiał nawiązać relacji z kobietami. Bał się ludzi. A samochód, który dostał, jego siostra oddała Trynkiewiczowi.