Spokojne sobotnie popołudnie w eleganckiej dzielnicy Brukseli, pełnej antykwariatów i szykownych restauracji. Muzeum Żydowskie, położone kilkaset metrów od brukselskiej synagogi i w pobliżu polskiego kościoła, gdzie co niedziela na mszy zbiera się tutejsza Polonia. O godzinie 15.50 z samochodu marki Audi wyskakuje mężczyzna z czarną torbą. Wbiega do muzeum, oddaje kilka strzałów, wskakuje z powrotem do samochodu i odjeżdża. Wydarzenie ma wielu świadków, bo okolica sprzyja spacerom, a dodatkowo zlokalizowany w pobliżu plac Sablon to jedna ze scen odbywającego się właśnie dorocznego Brukselskiego Maratonu Jazzowego. Na miejsce natychmiast przybywają policja i karetki pogotowia, jest też minister spraw zagranicznych Didier Reynders, który był przypadkowym świadkiem wydarzenia. Słyszał strzały i widział ofiary. W ciągu kilku minut dociera minister spraw wewnętrznych Joelle Milquet, też przypadkiem przebywająca w okolicy – to ostatni dzień kampanii przed odbywającymi się w niedzielę wyborami europejskimi połączonymi w Belgii z regionalnymi i federalnymi. Policja zamyka dzielnicę, przesłuchuje świadków i wprowadza czwarty, najwyższy stan pogotowia we wszystkich miejscach uczęszczanych przez Żydów w Belgii. Ofiarom już to nie pomoże. Na miejscu zginęła para turystów z Izraela oraz młoda Francuzka, wolontariuszka w muzeum. W pobliskim szpitalu Saint Pierre lekarze walczą o życie czwartej ofiary zamachowca. Nie udaje im się, 25-letni Belg, pracownik muzeum, umiera dzień później.
Policja zna numery rejestracyjne samochodu zamachowca, zapamiętał je jeden ze świadków wydarzenia. W niedzielę po południu na swojej stronie internetowej opublikowała też zapisy z kamer i zaapelowała do ludności o pomoc w zidentyfikowaniu zabójcy. – Był dobrze przygotowany i prawdopodobnie działał sam – oświadczyła rzeczniczka prokuratury. Miejsce wydarzenia wskazuje na motywy antysemickie, choć nie ma żadnych dowodów ani oświadczeń ze strony antysemickich organizacji. Dla Belgów zamach jest szokiem, to kraj w zasadzie wolny od aktów terrorystycznych. Od II wojny światowej nie było tu żadnego jawnie antysemickiego ataku ze śmiertelnym skutkiem. W 1982 r. zamachowiec otworzył ogień przed brukselską synagogą i ranił kilka osób. W 1989 r. zamordowany został lider żydowskiej społeczności w Belgii, ale motywów zabójstwa do dziś nie wyjaśniono. Sobotnia śmiertelna strzelanina natychmiast została skomentowana przez premiera Izraela Beniamina Netanjahu oraz przedstawicieli europejskich i belgijskich organizacji żydowskich. Uznali oni, że zamach to efekt coraz ostrzejszej antyżydowskiej nagonki w Europie, która nie spotyka się z właściwą reakcją władz.