Mówiąc najbardziej skrótowo – politycy funkcjonują w paradygmacie „dobro – zło", a media w paradygmacie „prawda – fałsz".
Pomieszanie tych paradygmatów prowadzi do fatalnych skutków i staczania się naszego kraju na skraj psychologicznej wojny domowej, która może i służy dwóm największym partiom, ale na pewno nie jest pomocne w budowie demokratycznego ładu.
Kłamstwo usprawiedliwione
Zadaniem polityka jest tworzyć dobro i zwalczać zło. Tym właśnie winien się kierować. W ocenie zjawisk, fenomenów jego głównym przesłaniem musi być przekonanie, że to, co robi, co mówi, jak się zachowuje, skutkować powinno zwiększaniem się dobra wspólnego. Wszystko inne musi być podporządkowane właśnie temu.
To, jak rozumie owo dobro, może już być dyskusyjne i – z natury rzeczy – musi być relatywne i zależne od jego światopoglądu i filozofii. Jednak polityk zawsze w swych działaniach powinien się kierować tym, co uznaje – błędnie lub nie – za dobre dla jego kraju i jego wyborców. Wszak tak właśnie u zarania była postrzegana polityka – jako dbałość o dobro wspólne.
Zupełnie inaczej postępować powinni klerk, rezoner, publicysta. On funkcjonuje tak, jak jego antenat – czyli filozof. Ci, którzy opisują politykę (a nie ją tworzą), winni funkcjonować w paradygmacie „prawda – fałsz", a nie „dobro – zło". Ich zadaniem jest zwalczać nieprawdziwe (fałszywe) tezy i przyczyniać się do powstawania prawdziwych. Oto ich busola – prawda.