Mężczyzna dziś był przesłuchiwany przez prokuraturę. Usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci. - Wszystko bowiem wskazuje na to, że nie zachował on należytej ostrożności w postępowaniu z bronią i poruszał się po lesie ze sztucerem, który nie był zabezpieczony przed możliwością oddania strzału - tłumaczy Krzysztof Kopania,rzecznik łódzkiej prokuratury.
Podczas przesłuchania podejrzany przyznał się do zarzutów. – Wyjaśnił nam, że w niedzielę ok. godz. 19 wybrał się na samotne polowanie. Chciał ustrzelić kozła. Nie udało się mu się więc zrezygnował z polowania – opowiada prok. Kopani.
Myśliwy postanowił wrócić do samochodu, który stał na leśnym dukcie. Szedł do auta z odbezpieczoną bronią. - Kiedy próbował ominąć przewróconą sosnę, zaczepił o nogą i przewrócił się. W czasie upadku doszło do niekontrolowanego wystrzału – opowiada prok. Kopania.
Teraz prokuratura bada jego wersję tragicznych wydarzeń, do których doszło w niedzielny wieczór niedaleko Łęczycy. Ofiara wraz z trzema kolegami siedziała w osobowym renaulcie zaparkowanym na leśnym parkingu. Gdy młodzi ludzie mieli odjeżdżać padł strzał, którzy przebił tylną szybę, zagłówek tylnej kanapy, przeszył 21-latka i jeszcze ranił lekko siedzącego z przodu mężczyznę.
Kierowca samochodu zdecydował się zawieźć ciężko rannego kolegę do domu. Po drodze młody mężczyzna zaczął tracić oddech. Znajomi wezwali pogotowie i policję, ale rannego nie udało się uratować. Lekarz stwierdził zgon.