"Rzeczpospolita": W swojej najnowszej książce „Byliśmy głupi" dokonuje pan gorzkiego podsumowania 25 lat polskiej demokracji. Czy równie gorzko ocenia pan konstytucję?
Prof. Marcin Król, filozof i historyk idei politycznych: Konstytucja wyszła nam nie najgorsza. Zawiera kilka kompromisów, dzisiaj szkodliwych, które wówczas musiały być zawarte.
Lech Wałęsa przypomina, że pisano ją przeciwko niemu.
To było przy Aleksandrze Kwaśniewskim, który tak naprawdę nic złego nie zrobił. Podział władzy jest dzisiaj anachronizmem. Rola władzy wykonawczej stała się tak dominująca w stosunku do ustawodawczej, że dzisiaj należałoby poprawić zapisy konstytucji w tym obszarze. Władza wykonawcza powinna zostać wzmocniona. Należy się zastanowić, czy warto przestrzegać podziału monteskiuszowskiego.
A co z prezydentem?
Wybierany w wyborach powszechnych to dziwoląg. Powinno go wybierać Zgromadzenia Narodowe. Kompromis podziału władzy między prezydenta i rząd jest w Polsce niedobry i nonsensowny.