W sztabach dwóch największych partii od kilku dni trwa mobilizacja przed poniedziałkową debatą premier Ewy Kopacz i Beaty Szydło. Ta ostatnia znacząco ograniczyła swoją aktywność w kampanii, by przygotować się do starcia. Podczas weekendu w programie kandydatki PiS na premiera był tylko jeden punkt – udział w Nadzwyczajnym Zjeździe Związku Repatriantów RP w Warszawie. Obiecała tam, że jeśli jej partia wygra wybory, to nowy rząd doprowadzi do przyjęcia w ciągu pierwszych 100 dni swojego działania nowej ustawy repatriacyjnej.
– My podejmiemy wszelkie działania, aby razem ze Związkiem Repatriantów doprowadzić do tego, by każdy polski obywatel, każdy Polak mieszkający za granicą, który chce wrócić do swojej ojczyzny, do ojczyzny swoich przodków, miał poczucie godnego życia, miał zapewnioną przez polskie państwo wszelką pomoc – mówiła Szydło.
W ostatnich dniach ciężar kampanii przejął Jarosław Kaczyński, który ruszył w podróż po Polsce wschodniej. Jego działania mają zmobilizować najtwardszy elektorat PiS. Prezes zapewniał m.in., że po ewentualnym przejęciu władzy jego formacja będzie szanować opozycję.
W trakcie weekendu PiS starało się też podsycać emocje przed debatą. Sztab Szydło wypuścił serię spotów, w których próbował deprecjonować pozycję Kopacz oraz przybliżać merytorycznie propozycje wprowadzenia podatku bankowego i od hipermarketów.
W kampanię włączył się Donald Tusk. Przewodniczący Rady Europejskiej przyznał, że choć pozytywnie ocenia pracę Kopacz, to rozumie zmęczenie rządami PO i tych, którzy oczekują zmiany.