We wtorek sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych po pięciu miesiącach zwłoki miała przegłosować wniosek białostockiej prokuratury o uchylenie immunitetu prezesowi NIK, by móc postawić mu zarzuty podania nieprawdy w dziesięciu oświadczeniach majątkowych. Banaś miał nie wpisać kwot sięgających nawet 550 tys. zł. Wniosek czekał od lipca ub.r., bo posłowie zażądali wglądu w akta śledztwa, i go otrzymali. Zamiast głosowania doszło jednak do awantury.
– Było burzliwie i nerwowo. Była próba utajnienia posiedzenia komisji, to się nie udało. Można powiedzieć, że wniosek nie był rozpatrywany, komisja została zamknięta – mówi nam posłanka Katarzyna Kotula z Lewicy, wiceszefowa komisji, dodając, że „była też próba niedopuszczenia prezesa NIK do głosu".
Czytaj więcej
W najbliższym tygodniu Sejm może podjąć próbę uchylenia immunitetu Mariana Banasia. Opozycja będzie przeciw. Zdecyduje Paweł Kukiz i jego posłowie, ale nie tylko.
Posiedzenie było zamknięte, nie mogli w nim uczestniczyć ani dziennikarze, a w części – także sam prezes Banaś i jego pełnomocnicy. – Odbywało się w pomieszczeniu komisji ds. służb specjalnych. Zabrano nam wszystkie urządzenia elektroniczne, nawet zegarki i własne długopisy, ale moim zdaniem nie było uzasadnienia, żeby cokolwiek utajniać – podkreśla Kotula.
Na niejawnej komisji, w której ponownie wzięła udział Elżbieta Pieniążek – szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku – miano omawiać także informacje objęte tajemnicą śledztwa. – Dlatego w tej części posiedzenia nie może brać udziału sam zainteresowany ani jego prawnicy – mówił nam przed rozpoczęciem poseł Kazimierz Smoliński, szef komisji. Kilka dni wcześniej zażądał od pełnomocników Banasia certyfikatu ABW – poświadczenia bezpieczeństwa i dostępu do materiałów tajnych.