Nie ekscytowałbym się przesadnie słowami, które wypowiedział prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości 15 sierpnia, a które zostały powszechnie zinterpretowane jako zapowiedź weta wobec nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Nie ekscytowałbym się, ponieważ pan prezydent pokazał przez rok swojej drugiej kadencji, że może być jeszcze bardziej bierny i obojętny na działania złej władzy niż w kadencji pierwszej.
Pułapka PiS
Wówczas wstrzemięźliwość głowy państwa można było jeszcze zrozumieć – trzeba było dbać o wsparcie partii matki w kolejnej kampanii. Ostatnie istotne weto głowa państwa zgłosiła do nowelizacji ordynacji wyborczej do parlamentu europejskiego w 2018 r. Było jeszcze weto do ustawy o działach w administracji rządowej w styczniu bieżącego roku, ale miało ono znaczenie wyłącznie dla przetargów wewnątrz obozu władzy; dla państwa nie miało żadnego.
Druga kadencja miała być zdaniem niektórych inna niż pierwsza. I faktycznie – jest: jeszcze gorsza. Gdy władza w trakcie lockdownu łamała nagminnie prawo, a uczciwi przedsiębiorcy byli nękani przez policję, pan prezydent milczał. Gdy policja nadużywała siły, pan prezydent radośnie stwierdzał, że „przecież nikt nie zginął". Uaktywnił się, gdy trzeba było prezydenckim rozporządzeniem przyznać politykom podwyżki. Dlaczego właściwie teraz miałby iść pod prąd, wetując ustawę, na której ogromnie zależy Jarosławowi Kaczyńskiemu, nawet jeśli – jak wieść niesie – relacje między tzw. dużym pałacem a Nowogrodzką są niemal zamrożone?
Widziałbym w tym raczej realizację planu, powstałego być może w Kancelarii Premiera. Weto prezydenta, do którego obalenia potrzeba dwóch trzecich (307) głosów, daje szansę na wyjście z tego potwornego blamażu z twarzą: naprawdę chcieliśmy docisnąć i pozbyć się tego wstrętnego, antypolskiego TVN-u, ale prezydent zawetował. No i weta prezydenta już nie obalimy.
Z taką koncepcją nie mógłby, rzecz jasna, wystąpić samodzielnie Mateusz Morawiecki, który autonomicznym graczem nie jest. Tu musiałby być akcept Jarosława Kaczyńskiego. Tak właśnie zapewne jest, jeśli do Naczelnika dotarło, że o ile można zamknąć choć jeden z niezliczonej liczby frontów, to trzeba to zrobić. Aczkolwiek wciąż pozostanie kwestia koncesji dla TVN 24.