Są już pierwsze efekty przesłuchania Mirosława Drzewieckiego. Początkowo sądzono, że były minister wyszedł z niego obronną ręką. Jak dowiedziała się "Rz", wielokrotnie wymieniany podczas zeznań były asystent ministra Marcin Rosół miał kontaktować się z sekretariatem komisji w sprawie przesunięcia terminu zeznań. – Otrzymałem informację, że wniosek o przesunięcie terminu wpłynął do sekretariatu – mówi "Rz" wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica).
Komisja musi zgodzić się na wniosek świadka, bo takie prawo daje mu ustawa. Prośbę Rosoła członkowie komisji od razu zinterpretowali jako chęć zyskania czasu na przygotowanie lepszej linii obrony. Podobnie postąpił Drzewiecki, który miał zeznawać dzień po bardzo ważnym przesłuchaniu Zbigniewa Chlebowskiego.
Marcin Rosół zaprzecza, że chce przesunięcia terminu. – To nieporozumienie. Dzwonili do mnie z komisji, podając mi termin. Powiedziałem, że mimo iż mam w tym czasie zaplanowany wyjazd, stawię się w tym terminie – mówi "Rz".
Przesłuchanie Drzewieckiego przyniosło jeszcze jeden efekt: śledczy chcą skonfrontować jego zeznania z tym, co mówił w prokuraturze Rafał Wosik. Chodzi o – o czym "Rz" jako pierwsza poinformowała w piątek – rozbieżność na temat okoliczności powstania pisma Ministerstwa Sportu z 30 czerwca 2009 r. o rezygnacji z tzw. dopłat. Drzewiecki twierdził, że pismo sformułowano niezgodnie z jego intencjami na skutek pomyłki urzędniczej. Według śledczych Wosik, dyrektor Departamentu Prawno-Kontrolnego resortu sportu, w prokuraturze miał powiedzieć, że pismo powstało zgodnie z poleceniem ministra.
Komisja ruszyła ospale, ale – jak Tuwimowska lokomotywa – już "szarpnęła wagony" i "biegu przyspiesza". Każde z przesłuchań tego tygodnia przyniosło sporo większych i mniejszych nieścisłości, które teraz śledczy będą porządkować i na nowo interpretować. I tak jak w wypadku Wosika wnioskować o ponowne przesłuchanie świadków.