Była to pierwsza konferencja prasowa‚ jaką widziałem na oczy. To‚ że zdecydowałem się po niej na wybór zawodu dziennikarskiego‚ świadczy tylko o moim ograniczeniu umysłowym. Popisy kwiatu żurnalistyki polskiej przeszły bowiem moje najśmielsze oczekiwania. Artystów pytano‚ czy podobała im się Warszawa (czyli trasa z Okęcia na Woronicza i studio telewizyjne‚ z którego nie wychodzili)‚ ile im zapłacono za nagranie programu w Studiu 2 (jakby cenzura miała zezwolić na opublikowanie kwoty‚ nawet gdyby ją podano)‚ czy dzielą się sprawiedliwie pieniędzmi‚ a także, czy dłuższe przebywanie we czwórkę nie wywiera wpływu na ich (he‚ he...) życie osobiste. Rekord głupoty pobił dziennikarz‚ którego interesowało‚ dlaczego Abba wykonuje swoje przeboje... po angielsku. Był on zdania‚ że Anni-Frid‚ Benny‚ Björn i Agnetha powinni śpiewać po szwedzku‚ chyba że - tu znacząco zawiesił głos - wstydzą się swego języka.
Na swój sposób zaimponował mi jedynie Zygmunt Broniarek. Otóż w pewnej chwili wyraźnie zniechęcony głupawymi pytaniami menedżer zespołu (a może był to jeden z zachodnich dziennikarzy muzycznych‚ bo kilku przybyło razem z grupą) zapytał‚ dlaczego płyt Abby nie ma w polskich sklepach‚ skoro jest tu ona - jak zapewniają organizatorzy - szalenie popularna. Redaktor Broniarek (wieloletnia podpora "Trybuny Ludu"‚ jednostronny przyjaciel amerykańskich prezydentów‚ poliglota‚ wirtuoz gry na harmonijce i grzebieniu‚ bywalec) bez zmrużenia oka wyjaśnił‚ że większy kontrakt handlowy z wytwórnią płytową Abby będzie dopiero podpisany ("na dniach")‚ natomiast te ilości płyt‚ które dotąd do Polski sprowadzano‚ były niewystarczające z uwagi na wielkie zainteresowanie zespołem. Zainteresowanie‚ które teraz - po programie Studia 2 - z pewnością się zwiększy.
Gości usatysfakcjonowała ta odpowiedź‚ a może już mieli dosyć tej pseudokonferencji‚ gdyż natychmiast podziękowali‚ popatrując na zegarki. Agnetha powiedziała: - Goodbye‚ na co dziennikarz będący miłośnikiem języka szwedzkiego z godnością odrzekł: - Hasta maniana.
Ale z Abbą łączy mnie jeszcze jedno‚ nieco wcześniejsze wspomnienie. Popijając z innym kolegą - Michałem Organistym - winko u Fukiera‚ poznaliśmy dwie dziewczyny ze Szwecji. Z plecakami‚ nieco umordowane‚ ale rozrywkowe nad wyraz. Jeździły autostopem (tojuż zaczynała być rzadkość) po Europie i zahaczyły o Warszawę. Trzeba je było gdzieś ulokować na noc. Co nas podkusiło‚ żeby jechać na kemping przy Żwirki i Wigury‚ nie wiem‚ ale podejrzewam‚ że chodziło o piwo sprzedawane tam do późnych godzin nocnych. W każdym razie piwa‚ i nie tylko‚ było tego dnia o wiele za dużo. Rano wyszedłem z domku kempingowego z płytą Abby pod pachą. Jako giftem. Niby wszystko w porządku‚ ale łamałem sobie głowę‚ czy tych płyt dziewczyny miały więcej i czy je tak‚ jeżdżąc od kraju do kraju‚ dawały w prezencie wszystkim przygodnym znajomym. Jak mieściły się im do plecaków‚ wreszcie - oceniając już trzeźwo swoje możliwości - czy zasłużyłem na te superhity Abby? W każdym razie do dzisiaj‚ gdy słyszę "So Long"‚ mam niedwuznaczne skojarzenia.
AFRO
Modne uczesanie występujące w trzech odmianach: "na Jimiego" (Hendriksxa) - męskiej‚ "na Mufkę" (od postaci przybyłego z Kanady na Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie Roberta Charlebois) - dwupłciowej i "na Angelę" (Davis) - żeńskiej.
Ta ostatnia fryzura była najbardziej postępowa‚ Angela tworzyła bowiem komunistyczną ikonę‚ która dorównała niemal popularnością Che Guevarze. Ich rodowód był podobny. Doktor Angela Davis z Uniwersytetu Kalifornijskiego też była rewolucjonistką‚ tyle że w Stanach Zjednoczonych trudniej było przeprowadzić rewolucję niż naKubie. Niemniej Angela Davis się starała. W jednym z licznych wywiadów powiedziała: "Moja decyzja wstąpienia do Klubu Che-Lumumby (sic! - przyp. K.M.)‚ walczącej murzyńskiej grupy w Partii Komunistycznej‚ wypłynęła po prostu z wiary‚ że jedyną drogą wyzwolenia Murzynów jest ta‚ która prowadzi w kierunku całkowitego i zupełnego obalenia klasy kapitalistów i zniszczenia różnorakich narzędzi ucisku‚ którymi się ona posługuje".