Już na początku kadencji nowego parlamentu doszło do ostrego spięcia między Platformą a Prawem i Sprawiedliwością.
Zaczęło się od kłopotów z wyborem marszałka Sejmu. Przez kilka godzin obrady były co i rusz przerywane, pojawiła się nawet pogłoska, że politycy PiS zaatakują Bronisława Komorowskiego, kandydata PO na to stanowisko, rewelacjami z raportu o likwidacji WSI. Sytuacja zaogniła się, gdy na sejmowych korytarzach wybuchła kolejna sensacja: Platforma zamierza utrącić kandydaturę Zbigniewa Romaszewskiego z PiS na wicemarszałka Senatu.
Ostatecznie Komorowski został marszałkiem Sejmu, wygrywając zdecydowanie rywalizację z Krzysztofem Putrą z PiS. Na marszałka Senatu wybrano zaś Bogdana Borusewicza (PO). Jednak informacja o Romaszewskim sprawiła, że największe emocje wzbudziły wieczorne wybory wicemarszałków izby wyższej.
Kandydatury Krystyny Bochenek i Marka Ziółkowskiego (oboje PO) uzyskały zdecydowaną większość, poparli je również senatorowie PiS. Natomiast Romaszewski dostał 42 głosy (o osiem za mało), co oznaczało, że nie poparł go prawie nikt z PO. Kiedy podano wyniki, na sali rozległy się okrzyki: Hańba, hańba! Senatorowie PiS ostentacyjnie podchodzili do Romaszewskiego i składali mu gratulacje. – Przez całe życie walczyłem z partyjniactwem i przykro mi, że dzisiaj ono zwyciężyło – mówił roztrzęsiony Romaszewski. – Sądziłem, że Platformę stać na więcej – dodał. Krystyna Bochenek z kolei zapewniała: – To nie było żadne głosowanie według wytycznych partyjnych. Każdy decydował zgodnie z sumieniem.
Mało kto jednak w to wierzył. Politycy PiS są pewni, że to zemsta PO za niewybranie dwa lata temu na wicemarszałka Senatu Stefana Niesiołowskiego. Czy parlamentarna wojna między PO i PiS wpłynie na proces formowania nowego rządu? Dziś prezydent Lech Kaczyński przyjmie Donalda Tuska, który ma otrzymać misję tworzenia gabinetu jeszcze w tym tygodniu.