Znalazł dane klientów Play i ma kłopoty

Tajemniczy wyciek kopii umów. Były w nich adresy, kserokopie dowodów osobistych, informacje o zarobkach

Publikacja: 11.08.2009 02:44

Billboard z reklamą sieci Play

Billboard z reklamą sieci Play

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Krzysztof Sz. twierdzi, że karton z kopiami umów na świadczenie usług telekomunikacyjnych dla 430 nowych abonentów operatora Play dostał od znajomego. Ten znalazł je na śmietniku przy myjni samochodowej w Katowicach.

– Wśród umów była moja, więc do mnie przyszedł. Wiem, że był jeszcze jeden karton z umowami, ale już ponoć został zniszczony – opowiada pan Krzysztof, który klientem Play jest od listopada 2008 r.

Wszystkie umowy znajdujące się w kartonie zostały podpisane między majem a listopadem ubiegłego roku w punkcie Play Germanos w Mikołowie koło Katowic. Jest w nich wszystko, czego strzeże ustawa o ochronie danych osobowych: nazwisko, adres, PESEL, telefon, nawet kserokopia dowodu, w niektórych przypadkach także informacja o zarobkach klienta podpisana przez jego pracodawcę. Dzięki nim można założyć konto w banku, kartę kredytową i dokonać przestępstwa.

– Naprawdę się wkurzyłem, że moje dane walają się po śmietnikach – mówi Sz.

[wyimek]430 kopii umów abonentów wyciekło z Play Germanos w Mikołowie[/wyimek]

Poradził się znajomego adwokata. Ten zażądał, by właściciel Play Germanos wytłumaczył się na piśmie, jak chroni dane klientów.

W odpowiedzi adwokat agenta Play napisała, że zapewnia on należytą ochronę danych swoich klientów i że „niezrozumiałym jest, jakoby umowa pana Krzysztofa Sz. miała znajdować się w miejscu publicznym”. Tydzień później zażądała od Krzysztofa Sz. wydania wszystkich umów, sugerując, że posiadanie dokumentów mogło nastąpić „w następstwie czynu niedozwolonego”.

– Chcieliśmy polubownie załatwić sprawę, ale zasugerowano panu Krzysztofowi, że ukradł te dokumenty. Tak z ofiary stał się sprawcą. Dlatego zażądaliśmy odszkodowania od Play Germanos – 45 tys. zł – mówi Konrad Pogoda, adwokat Sz.

Tymczasem Artur Pokładnik, właściciel Play Germanos, zawiadomił policję w Mikołowie, że osoby nieuprawnione posiadają dokumenty jego klientów. Obecnie sprawę bada katowicka prokuratura.

Barbara Martynowska, pełnomocnik Pokładnika (on sam nie oddzwonił do „Rz”), zapewnia, że Play Germanos nie popełnił przestępstwa ujawnienia danych. – Te dokumenty nie mogły znaleźć się na śmietniku z naszej winy. Czekamy, aż sprawę wyjaśni prokuratura – mówi „Rz” mec. Martynowska.

Spółka P4, do której należy Play, też zapowiada zawiadomienie prokuratury przeciw Krzysztofowi Sz. – Sprawa jest bardzo skomplikowana i jest wnikliwie badana przez P4 w ramach wewnętrznego postępowania wyjaśniającego – odpowiada Marcin Gruszka, rzecznik Play. – Mamy podstawy przypuszczać, że doszło do niezgodnego z ustawą przetwarzania danych osobowych klientów sieci Play przez osoby trzecie, które w nieustalony sposób weszły w ich posiadanie, w związku z czym złożone zostanie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Gruszka zapewnia, że dilerzy Play znają szczegółowe procedury przetwarzania danych osobowych. Jaka kara spotka dilera, jeśli okaże się, że to z jego winy dokumenty znalazły się na śmietniku? – P4 uprawnione jest do naliczenia mu kar umownych, dochodzenia odszkodowania przewyższającego wysokość tych kar umownych, a nawet do rozwiązania umowy bez zachowania okresów wypowiedzenia – wyjaśnia rzecznik Play.

Zgodnie z przepisami za ujawnienie danych osobowych grozi do dwóch lat więzienia.

Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy
Kraj
Instytut Pileckiego pod lupą śledczych
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji